Nasza drużyna wystąpiła osłabiona brakiem Doriana Szyttenholma (podkręcona kostka). W prawdzie był on do dyspozycji trenera Gierszewskiego i wspólnie z kolegami rozgrzewał się przed meczem, ale ostatecznie nasz sztab szkoleniowy podjął decyzję o odpoczynku dla naszego weterana. W takiej sytuacji goście wyraźnie wykorzystali przewagę doświadczenia pod koszami i przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Sobotni mecz można okrzyknąć pojedynkiem dwóch zawodników: Marcina Dymały i Kamila Michalskiego.

Spotkanie rozpoczęło się zdecydowanie po naszej myśli i już po niecałych 4 minutach gry, prowadziliśmy z rywalami 10:3. W drugiej części kwarty, goście znacznie podkręcili tempo i prowadzenie zaczęło topnieć. Daniel Wall miał na swoim koncie już 7 oczek, a Szumełda-Krzycki rzucił z dystansu i nagle goście prowadzili już 3 punktami. Przed syreną lay-upem popisał się jeszcze Tomasz Krzywdziński i ostatecznie do przerwy mieliśmy wynik 19:20.

Na początku drugiej ćwiartki, nasza gra wyglądała ponownie bardzo dobrze i znowu objęliśmy nieznaczne prowadzenie (28:22). Od tego momentu w barwach gości świetnie zaczął grać Kamil Michalski. W bardzo energiczny i sprytny sposób atakował on pole 3 sekund oraz zdobywał punkty spod samego kosza. Do przerwy miał już na swoim koncie 14 punktów. Nasza obrona wyglądała na dość zdezorientowaną w tym fragmencie gry i do szatni schodziliśmy ze stratą 37:44 do rywali.

Po przerwie dobrze spisywali się młodzi bydgoszczanie Piotr Łucka i Mateusz Fatz, a Astoria cały czas starała się zbliżyć dystansem do rywali (42:44 i 46:48). Przyjezdni wykorzystywali jednak przewagę podkoszową i zbierając piłki w ataku, mogli oni skutecznie ponawiać akcje ofensywne. U nas Marcin Dymała zdobył w tej kwarcie 7 punktów, ale SKK przed ostatnią częścią prowadziło już dwucyfrową liczbą 55:67.

Astoria nie traciła nadziei na wygraną i ponownie zadała swój cios. Dymała perfekcyjnie ciągnął atak czarno-czerwonych i po jego trójce przegrywaliśmy już tylko 65:69 na 7.27 min. przed końcem. Jednak za moment z dystansu odpowiedział Michalski, a Daniel Wall zaczął rządzić w pomalowanym i goście znowu odskoczyli na dość wyraźne prowadzenie. W 38. minucie efektowny wsad zademonstrował Kamil Gawrzydek, a następnie zza linii 6.75 m trafił Rafał Sobiło i zrobiło się już 72:86. Wtedy jasne było, że to goście wyjadą z Artego Areny, mając w garści zwycięstwo. Ostatecznie bydgoszczanie przegrali ten mecz w stosunku 78:88.

Decydująca w tym meczu okazała się przewaga podkoszowa naszych rywali. SKK Siedlce wygrało w sobotę zbiórkę 48-35 i dla nas drugi mecz z rzędu okazało się to dość sporą bolączką. Na niedomiar złego goście postawili nam bardzo trudną defensywę i mieliśmy problemy z wykańczaniem akcji rzutowych. Goście natomiast, trafili aż 42.9% rzutów z dystansu,

Tak jak wspominaliśmy powyżej, ten mecz miał swoich dwóch autorów. W barwach Astorii był to Marcin Dymała (23 punkty z 17 rzutów, 7 zbiórek i 4 asysty), a po stronie siedlczan Kamil Michalski (23 punkty, 5/9 za 2, 4 zbiórki i 5 asyst). W naszych barwach przyzwoicie spisali się również Piotr Łucka (13 punktów, 3/4 za 3) i Mateusz Fatz (11 punktów i 7 zbiórek). Szczególnie temu drugiemu, wiele kłopotów przysporzyła dzisiaj walka z Danielem Wallem i Kamilem Gawrzydkiem (łącznie 25 oczek i 21 zbiórek!).

 

Kolejny mecz nasza drużyna rozegra już za tydzień. W sobotę 15. listopada zagramy w Tychach z GKS-em (godz. 18.00).

 

Astoria Bydgoszcz- SKK Siedlce 78:88 (19:20, 18:24, 18:23, 23:21)

Astoria: Dymała 23 (2x3), Łucka 13 (3), Fatz 11, Laydych 9 (1), Prostak 7 oraz Obarek 5 (1), Krzywdziński 4, Barszczyk 4, Kutta 2,

SKK: Michalski 23 (2), Wall 15 (1), Gawrzydek 10, Sobiło 10 (2), Sulima 9 (1) oraz Dębski 7, Weres 6 (1), Osiński 3 (1), Szumełda-Krzycki 3 (1), Ratajczak 2, Nędzi 0