Mało kto w obecnym sezonie jadąc na mecz do Łańcuta, oczekuje zgarnięcia kompletu punktów. Najczęściej ekipy nastawiają się po prostu na nawiązanie w miarę równego pojedynku i ostatecznie walczą o jak najniższą stratę punktową. Zupełnie inaczej było z Enea Astorią, która nie dość, że postawiła się Sokołowi i odrobiła straty z pierwszej połowy, to do końca meczu tylko powiększała swoją przewagę! Aż podziw brał na widok, że bydgoszczanie nie tylko chcieli utrzymać swoje prowadzenie do samego końca, ale wręcz wygrać jak największą różnicą i w żadnym momencie nie zatrzymaliśmy swojej efektywnej ofensywy. Enea Astoria zgarnęła z tablicy o 17 piłek więcej niż gospodarze, zatrzymała Sokół na zaledwie 24% z dystansu i graliśmy zdecydowanie bardziej zespołowo, zamiast decydować się na niepewne izolacje. W skrócie, ten pojedynek pod każdym względem był dla nas perfekcyjny!

Już w pierwszej połowie można było odnosić wrażenie, że „Asta” dotarła do Łańcuta powalczyć o wygraną. Świetnie od startu spisywał się tercet Jakub Dłuski, Łukasz Frąckiewicz i Mikołaj Grod, który przejął kontrolę nad wydarzeniami pod koszem, a z biegiem czasu bardzo dobrze dowodził naszą grą Aleksandrowicz. Chociaż gospodarze straszyli nas swoją kombinacyjną ofensywą i w pewnym momencie prowadzili już 40:28, to Enea Astoria szybko odrobiła straty i przed przerwą było już zaledwie 49:46.

Druga połowa, to już całkowity popis gry koszykarzy Grzegorza Skiby i Huberta Mazura, a z drugiej strony całkowita bezradność Sokoła. Pod koszem ciągle kontrolę trzymał Dłuski, ale punkty zaczęliśmy zdobywać także dalej od kosza przy odpowiednim użyciu Pawła Śpicy, a gospodarze popełniali ciągle sporo strat i przewinień. To doprowadziło do sytuacji, w której na dobre zaczęliśmy przejmować losy meczu i przed ostatnią kwartą było już 70:63 dla Enea Astorii.

Co ciekawe, czarno-czerwoni ani na moment nie zatrzymali się i w ostatniej kwarcie przypieczętowali swój sukces. Kontynuowaliśmy skuteczną ofensywę, a Sokół trapiła całkowita niemoc strzelecka (tylko 4 celne rzuty z gry w samej czwartej kwarcie). Zmieniona rotacja z trzeciej kwarty w niczym nam nie przeszkodziła aby dalej trafiać swoje rzuty, a na dodatek byliśmy często faulowani i stawaliśmy na linii osobistych. W pewnym momencie, nasza przewaga sięgnęła ponad 20 punktów i jasnym było, że tego zwycięstwa nie damy już sobie odebrać. Ostatecznie wygraliśmy 95:73 i co ciekawe, jest to pierwsze zwycięstwo „Asty” w Łańcucie w historii jeśli chodzi o rozgrywki I ligi!

Duet Jakub Dłuski i Mikołaj Grod uzbierali w sobotę po double-double, kolejno 19 punktów i 11 zbiórek oraz 16 punktów i 14 zbiórek. Najlepszym strzelcem czarno-czerwonych był jednak Paweł Śpica z 23 punktami i 4/7 za 3 punkty. Do tego Łukasz Frąckiewicz poszedł w klasyczne dla siebie 13 punktów i 7 zbiórek, a Marcin Nowakowski przez dłuższy czas miał problemy z faulami, ale i tak zgarnął 11 punktów i 5 asyst. Warto także nadmienić, że Michał Aleksandrowicz przez cały mecz zaliczył najlepszy tego dnia plus/minus aż +34 w zaledwie 22 minuty gry. W Sokole Dawid Zaguła uzbierał 16 punktów, ale gospodarze przez cały mecz byli tylko 24/62 z gry.

Za tydzień Enea Astoria podejmie na własnym parkiecie Polfarmex Kutno. Mecz odbędzie się w sobotę 24 listopada o godz. 17:00. Już dzisiaj serdecznie zapraszamy wszystkich kibiców!

 

Rawlplug Sokół Łańcut - Enea Astoria Bydgoszcz 73:95 (26:23, 23:23, 14:24, 10:25)

Rawlplug Sokół: Zaguła 16, Zywert 12, Małgorzaciak 11, Kulikowski 9, Karolak 8, Klima 7, Sewioł 6, Pruefer 4, Fiszer 0

Enea Astoria: Śpica 23, Dłuski 19, Grod 16, Frąckiewicz 13, Nowakowski 11, Aleksandrowicz 8, Kondraciuk 5, Szyttenholm 0