Wyrównana walka w sobotnim spotkaniu pomiędzy tyskim GKS-em, a Enea Astorią trwała tylko w pierwszej kwarcie. W pozostałej części to gospodarze wypracowali wyraźną przewagę i wygrali w dość bezpieczny sposób 97:79.

 

Trener Jerzy Chudeusz ciągle szuka optymalnych piątek swojego zespołu, które mogłyby jak najefektywniej walczyć ze swoimi rywalami. W ostatnim czasie zauważyliśmy wiele zmian pod tym względem, a w sobotę w wyjściowym składzie ponownie pojawił się kapitan Asty Mateusz Bierwagen. Ostatecznie można napisać, że dało to pewien pozytywny bodziec naszej ekipie, gdyż bydgoszczanie bardzo dobrze spisywali się w pierwszej kwarcie sobotniego starcia. Niestety w dalszej części Enea Astoria miała problemy ze skutecznością, a szwankowała też nasza obrona i GKS Tychy odniósł zdecydowane zwycięstwo. Do pozytywnych aspektów tego spotkania zaliczyć można natomiast występ Mateusza Fatza, który w sobotę stwarzał najwięcej problemów obrońcom gospodarzy i z 21 punktami był drugim najlepszym strzelcem meczu.

Początek był dla nas obiecujący i już po kilku minutach wiedzieliśmy, że cały mecz będzie stał głównie pod znakiem intensywnej ofensywy. Enea Astoria prowadziła po szybkich podkoszowych akcjach Fatza i Szyttenholma, ale gospodarze często punktowali z obwodu, przez co nie mogliśmy odskoczyć na większą przewagę (30:25). W drugiej kwarcie na boisku pojawili się już w większości nasi rezerwowi i wtedy nasza gra nieco straciła na swoim tempie, oraz skuteczności. Z nawiązką wykorzystywał to doświadczony Radosław Basiński, który punktował na różne sposoby, a bydgoszczanie w samej drugiej ćwiartce zaliczyli też 9 przewinień, przez co gospodarze bardzo często stawali na linii rzutów osobistych. W konsekwencji wynik zaczął wymykać nam się spod kontroli, bo GKS do przerwy prowadził już 54:44.

Po przerwie podopieczni Tomasza Jagiełki w dalszym ciągu prezentowali swoją bardzo dobrą ofensywę i nieprzeciętną obronę. Szybki „run” gospodarzy 8:1 jeszcze bardziej zwiększył ich przewagę, przez co nasze straty sięgnęły już 17 punktów. Od tego momentu GKS kontrolował losy meczu do samego końca. Przez znaczną część drugiej połowy różnica wynosiła 20 punktów i chociaż Enea Astoria starała się walczyć do końcowej syreny, to nawet wygrana przez nas ostatnia kwarta w stosunku 18:16, nie była w stanie zmienić losów meczu. Ostatecznie bardzo dobrze dysponowany pod względem rzutowym GKS, wygrał z Enea Astorią 97:79 i zainkasował bardzo cenne dla siebie 2 punkty.

Bydgoszczanie sobotniego meczu z pewnością nie będą mogli zaliczyć do udanych, bo pomimo tego, że podjęli więcej niż zwykle prób rzutów z dystansu, to trafili tylko 4/20 tego typu rzutów. Plusem pozostaje jednak statystyka strat, ponieważ tym razem bydgoszczanie zaliczyli mniej straconych piłek od rywali i mamy nadzieję, że do końca sezonu stanie się to regułą. Jeden z lepszych występów w sezonie zaliczył też wspomniany wcześniej Mateusz Fatz na którego receptę nie mogli znaleźć podkoszowi GKS-u. Nasz młody center był bardzo bliski double-double, notując ostatecznie 21 punktów przy 6/8 z gry, 9/12 z linii i 8 zbiórek. Dwucyfrową granicę punktów przekroczyli też Dorian Szyttenholm (11 punktów i 8 zbiórek), oraz Patryk Gospodarek (11 punktów). W barwach gospodarzy najlepiej spisał się 38-letni Basiński, który zdobył 22 punkty z tylko 12 rzutów, a dodatkowo miał też 8 asyst i 4 zbiórki.

Teraz koszykarze Enea Astorii będę mieli trochę więcej wytchnienia przed kolejnym meczem. Następne spotkanie rozegramy w Artego Arenie w poniedziałek 20 marca o godz. 17:30 z Zetkamą Doral Nysą Kłodzko.

 

 

GKS Tychy - Enea Astoria Bydgoszcz 97:79 (25:27, 29:17, 27:17, 16:18)

GKS: Basiński 22 (8 as.), Piechowicz 17, Kowalewski 13, Deja 12, Bzdyra 11, Mazur 10, Zub 8, Fenrych 4, Usendiah 0, Zawadzki 0

Enea Astoria: Fatz 21 (8 zb.), Gospodarek 11, Szyttenholm 11 (8 zb.), Motel 9, Czyżnielewski 7, Dąbek 7, Paul 6, Laydych 4, Bierwagen 3, Krefft 0