Wszystkim tym, co działo się w środowy wieczór, można by obdzielić kilka innych spotkań i to nawet tych play-offowych. Mnóstwo przepychanek, sypiące się jak z rękawa faule techniczne, przewinienie niesportowe, walka na całego i w tym wszystkim też „trochę” koszykówki, skoro oba zespoły tego dnia zdobyły wspólnie 202 punkty. Obiektywnie też należy powiedzieć, że w tym meczu należały się dwa faule dyskwalifikujące, bo i nawet do takich sytuacji doszło po przerwie. Sędziowie w dwóch przypadkach nie doszukali się jednak znamion takiego zagrania.
Należy jednak zacząć od tego, że musieliśmy wracać w tym starciu z bardzo dalekiej podróży. Decka zaczęła bowiem tak, jakby nie chciała po prostu z nami wygrać, ale i przy okazji odrobić całe straty z dwóch pierwszych spotkań. Efekt tego był taki, że nasi liczni kibice, zgromadzeni w hali, nie mieli powodów do radości, gdyż przegrywaliśmy w pewnym momencie pierwszej kwarty już 10:26. W tym czasie karcił nas przede wszystkim świetnie dysponowany Mateusz Szczypiński, wspierany przez Thomasa Davisa.
Później na tablicy było nawet 31:16, ale dobre akcje Karola Kamińskiego, Piotra Wińkowskiego oraz celna trójka Martyce'a Kimbrough sprawiły, że zeszliśmy na -10. Nadal jednak były to spore straty do odrabiania, zważywszy głównie na to, że - co pokazała pierwsza kwarta - Pelplin to teren naprawdę niełatwy. Ale pokazaliśmy olbrzymi charakter, wzmocniliśmy obronę, zaczęliśmy znajdować sobie lepsze pozycje do rzutów i odrobiliśmy wszystkie straty. Gdy bowiem z narożnika za trzy przymierzył Karol Kamiński, było po 46.
Ostatecznie po dwudziestu minutach to my prowadziliśmy, choć minimalnie, bo 51:50. To zwiastowało wielkie emocje po przerwie. Okazało się jednak, że względem tego, co działo się po zmianie stron, obie drużyny w trakcie pierwszej połowy grały chyba w szachy. Bo później zaczęło się na całego. Przykre urazy, przepychanki, niewiele brakowało nawet, by doszło do rękoczynów. Starcia Wojciecha Dzierżaka z Andrzejem Krajewskim oraz Filipa Siewruka z Thomasem Davisem kończyły się faulami technicznymi i niesportowymi, choć sędziowie w tych sytuacjach powinni chyba pójść nawet krok dalej.
Groźniejszych kontuzji doznali też zawodnicy obu drużyn. Po stronie rywali był to Mikołaj Jamiołkowski, natomiast po naszej niestety kapitan Marcin Nowakowski, który nie wrócił już tego dnia do gry. Na razie jednak trzeba się wstrzymać z diagnozami. Faktem jest to, że tę wygraną po prostu wyszarpaliśmy. Poza samym początkiem trzeciej kwarty, to my dominowaliśmy na parkiecie w drugiej połowie, stopniowo powiększając swoją przewagę. Wspomniane faule techniczne rywalom także nie ułatwiały zadania. Po stronie Decki meczu nie dokończyli Thomas Davis, Andrzej Krajewski oraz Tymon Szymański.
Dołączając to tego wcześniej wspomnianego i kontuzjowanego Mikołaja Jamiołkowskiego, trener Rafał Knap w czwartej kwarcie nie miał już do dyspozycji żadnego nominalnego gracza z pozycji nie tyle pięć, co choćby 3-4. Na sam koniec - w zasadzie z musu - do gry musiał wejść Mikołaj Ratajczak. Co ciekawe, za krycie Piotra Wińkowskiego w kilku akcjach odpowiadał Błażej Czerniewicz. To najlepiej pokazuje, w jak olbrzymie tarapaty popadli gospodarze, którzy od początku nie przebierali w środkach i bardzo szybko kolekcjonowali przewinienia. A nam to mocno ułatwiło zadanie. Mimo braku naszego kapitana, końcówka toczyła się pod nasze dyktando.
A w zasadzie pod dyktando Matyce'a, który do przerwy był nieco mniej widoczny, ale po zmianie stron zrobił swoje, zdobywając aż 18 punktów. Dobre wejście z ławki miał też Filip Siewruk, a po obu stronach parkietu znów harował Patryk Wilk, który zagrał ofensywnie jedno ze swoich najlepszych spotkań w tym sezonie. Starcie zakończył z 14-oma punktami. Co ciekawe, wcześniej już raz osiągnął taki wynik - dokładnie 6 listopada 2024 w domowym starciu z... Decką Pelplin!
W czwartej kwarcie gospodarze walczyli już bardziej o przetrwanie niż o odwrócenie losów spotkania. Ten mecz mogliśmy, a może i nawet powinniśmy wygrać wyżej, ale młodzieżowcy - Cezary Zabrocki oraz Aleksander Dziekański - trafili jeszcze kilka rzutów, zmniejszając rozmiary porażki swojej drużyny. Ostatecznie ponownie zaaplikowaliśmy rywalom ponad sto punktów, jednak tym razem kosztowało nas to dużo więcej sił niż w minioną niedzielę. Teraz czekamy już tylko na naszego półfinałowego przeciwnika oraz na dobre wieści odnośnie stanu zdrowia naszego kapitana!
Decka Pelplin – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 95:107 (31:21, 19:30, 21:24, 24:32)
Decka: Mateusz Szczypiński 26, Thomas Davis 16, Błażej Czerniewicz 12, Andrzej Krajewski 8, Damian Ciesielski 4 - Cezary Zabrocki 12, Tymon Szymański 10, Aleksander Dziekański 5, Mikołaj Jamiołkowski 2, Mikołaj Ratajczak 0.
Enea Abramczyk Astoria: Martyce Kimbrough 26, Szymon Kiwilsza 9, Michał Chyliński 6, Marcin Nowakowski 6, Jakub Andrzejewski 0 - Piotr Wińkowski 17 (10 zb.), Karol Kamiński 16, Patryk Wilk 14, Filip Siewruk 9, Wojciech Dzierżak 4.