Powiedzieć, że pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe rozpoczęliśmy mocno, to jak nic nie powiedzieć. Po pierwszej kwarcie prowadziliśmy z Decką 30:17! Świetnie prezentował się zwłaszcza Jakub Andrzejewski, który zdobył w tej części dziesięć punktów. Sześć dołożył z kolei nasz wychowanek, Michał Chyliński, dzięki czemu mieliśmy pełną kontrolę nad meczem. Mniej widoczny był za to Martyce Kimbrough, niemniej całościowo wyglądaliśmy jak bardzo dobrze zbalansowany zespół. Wśród rywali punktowali tylko gracze pierwszej piątki. Pelplinianom wyraźnie brakowało więc wsparcia z ławki.

W drugiej kwarcie kontynuowaliśmy swój dobry rytm. Jedynie fragmentami goście byli w stanie nam odpowiadać. W dodatku dużym problemem dla trenera Knapa było to, że dość szybko trzy faule złapał jeden z liderów, Tymon Szymański. Decka zaczęła więc stosować na nas pewne pułapki w obronie, na które jednak znajdowaliśmy sposób. Gdy Patryk Wilk trafił spod kosza po podaniu Szymona Kiwilszy, na tablicy było 40:25. Co więcej, szliśmy za ciosem. I to jeszcze jak! Gdy piłkę rywalom zabrał Jakub Andrzejewski i efektownie zapakował piłkę do kosza, o czas poprosić musiał trener Rafał Knap. Wtedy było już bowiem 46:25.

Rywale obudzili się jednak, rozegrali kilka lepszych akcji i przy wyniku 46:30 to Grzegorz Skiba poprosił o przerwę dla swojego zespołu. Był to jednak chwilowy kryzys. Nie, no jaki tam kryzys. Do szatni schodziliśmy prowadząc 58:34! Absolutnie mieliśmy w pierwszej połowie mecz pod swoją kontrolą, nie pozwalając gościom w zasadzie na nic. Jakub Andrzejewski bawił się w najlepsze. Po dwudziestu minutach miał on już na swoim koncie 19 punktów! Śmiało można stwierdzić, że to była nasza najlepsza połowa w całym sezonie. 58 zdobytych punktów, 18 asyst, 6 przechwytów i tylko jedna strata - to mówi samo za siebie. Wskaźnik eval całej drużyny do przerwy wyniósł 81!

Na początku trzeciej kwarty przeciwnicy jednak nieco nas zaskoczyli. Wprawdzie odskoczyliśmy jeszcze na 63:37, ale wtedy - w bardzo krótkim czasie - daliśmy sobie rzucić osiem punktów z rzędu, więc timeoutem musiał reagować Grzegorz Skiba. Nieco w tym czasie straciliśmy animusz i zaczęliśmy popełniać błędy. Do przerwy mieliśmy jedną stratę, a po nieco ponad dwóch minutach trzeciej odsłony dołożyliśmy kolejne dwie. Szybko odzyskaliśmy jednak kontrolę. Owszem, nie odskoczyliśmy rywalom już tak, jak przed zmianą stron, ale trzymaliśmy bezpieczny dla siebie wynik. Po trzydziestu minutach prowadziliśmy bowiem 80:56.

Ostatnia część była już typową kwartą na dogranie meczu do końca. Nie pozwoliliśmy przeciwnikom ani na chwilę uwierzyć, że losy tego spotkania są oni jeszcze w stanie jakkolwiek odwrócić. Z naszej strony była pełna kontrola nad wydarzeniami na parkiecie, a trener Grzegorz Skiba dał zagrać w tym meczu wszystkim koszykarzom z meczowej dwunastki. I każdy swój czas odpowiednio wykorzystał, bowiem w meczu punktowali wszyscy, którym okazję do gry dał nasz szkoleniowiec. Ostatecznie pokonaliśmy Deckę 98:77, w związku z czym mogliśmy w bardzo dobrych nastrojach podchodzić do niedzielnego starcia nr dwa.

W drugim meczu zdecydowanie lepsze wejście w mecz zanotowali podrażnieni po sobocie goście, którzy po zaledwie dwóch minutach prowadzili już 11:5. W tym czasie swoje trójki trafiali Thomas Davis, Mateusz Szczypiński oraz Tymon Szymański. My za to byliśmy nieco ospali, zwłaszcza w obronie, gdzie mało aktywnie przeszkadzaliśmy rywalom. Dzięki temu ci cały czas utrzymywali kilkupunktową przewagę w kolejnych fragmentach. Na posterunku czuwał jednak Martyce Kimbrough, który także po kilku minutach miał już na swoim koncie cztery trafione trójki i prowadziliśmy 18:14!

Od tego fragmentu to z kolei my uzyskaliśmy delikatną przewagę, aczkolwiek rywale cały czas grali twardo i agresywnie. Gdy z kolei za trzy punkty trafił po naszej stronie Karol Kamiński, prowadziliśmy 27:21, osiągając na ten moment nasze najwyższe prowadzenie. Dwa celne rzuty wolne Andrzeja Krajewskiego i trójka Mateusza Szczypińskiego sprawiły jednak, że już po chwili zrobiło się zaledwie 27:26. Ostatecznie po dziesięciu minutach było 31:29. Od początku kolejnej odsłony goście postawili strefę, ale przełamał ją z dystansu Michał Chyliński. Chwilę później to samo z kolei zrobił Patryk Wilk i znów na odskoczyliśmy na kilka „oczek”.

Mimo to nie byliśmy jednak w stanie wyraźniej oddalić się od przeciwników, którzy cały czas trzymali do nas pewien dystans - zupełnie inaczej, niż miało to miejsce w sobotę. Wróciły do nas też stare demony z sezonu zasadniczego, czyli nietrafione rzuty wolne. Sam Szymon Kiwilsza spudłował swoje cztery próby z rzędu, które pozwoliłyby nam prowadzić bardziej zdecydowanie. Najgroźniejszą bronią naszych rywali do przerwy były zresztą rzuty trzypunktowe. Przyjezdni do przerwy uzbierali w ten sposób aż 24 punkty (8/9). My jednak trafiliśmy więcej trójek, ale też oddaliśmy ich więcej (10/17).

Ostatecznie po dwóch kwartach prowadziliśmy 58:48. Można więc stwierdzić, że poniekąd była to bliźniacza połowa do sobotniej, kiedy również uzbieraliśmy dokładnie tyle samo punktów. Problem jednak w tym, że i rywale byli zdecydowanie skuteczniejsi, ale bliżej kosza nie szło już im tak świetnie, jak na dystansie (6/17). Po powrocie z szatni mocno wzięliśmy się jednak do pracy, wzmocniliśmy obronę i dodaliśmy bodajże jeszcze lepszy atak niż przed zmianą stron i po niecałych czterech minutach trzeciej kwarty prowadziliśmy 72:55! W tym momencie mieliśmy już 28/41 z gry!

Czasem musiał więc reagować Rafal Knap. Na niewiele się to jednak zdało, bo po kolejnych kilku fragmentach i wsadzie Piotra Wińkowskiego było już 78:57. Ale nie zamierzaliśmy się zatrzymywać, bo na minutę przed końcem tej kwarty było już 88:59, gdy z dystansu trafił Karol Kamiński. Finalnie po trzydziestu minutach było 89:61. Liczba punktów, zdobytych przez nas w zaledwie trzy kwarty, mogła więc imponować i być zapowiedzią, że setka w SISU Arenie pęknie bez większego problemu. Tym bardziej, że po minucie ostatniej części było już 94:61!

Do samego końca mogliśmy już dbać więc tylko o to, by pielęgnować i pilnować osiągniętej wcześniej zaliczki. Trener Grzegorz Skiba mógł więc w czwartej kwarcie dać więcej minut graczom, którzy nominalnie nie mogą liczyć na aż tyle grania. Setka została przekroczona, gdy za trzy punkty trafił Mateusz Czempiel, swoją drogą grający w niedzielę bardzo dobre spotkanie, zwłaszcza w defensywie. Wówczas zrobiło się już 102:69. Mimo to nie spoczęliśmy na laurach i chcieliśmy wygrać jak najwyższą różnicą, zdobywając przy tym także możliwie jak najwięcej punktów. I zdobyliśmy. Choć w tym sezonie atak był naszą firmową stroną, to tylko raz przekroczyliśmy barierę stu punktów.

Zdobycie zatem w meczu fazy play-off aż 114 „oczek” musi robić wrażenie. Pokonaliśmy ostatecznie zespół z Pelplina aż 114:78, nie oddając przy tym żadnej kwarty w całym meczu. Co warte podkreślenia, aż siedmiu naszych graczy uzbierało dwucyfrówkę, a bliski tego był jeszcze Patryk Wilk, autor ośmiu punktów. Mieliśmy też 30 asyst i tylko pięć strat, co było najdobitniejszym pokazem naszej siły. Plan został więc zrealizowany w 100 procentach. Po dwóch meczach z Decką prowadzimy 2-0 i postaramy się zakończyć serię już w najbliższą środę. To nie będzie jednak łatwe, co pokazała szczególnie pierwsza połowa niedzielnego starcia, kiedy to zespół gości wysoko zawiesił nam poprzeczkę.

1. mecz ćwierćfinałowy

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – Decka Pelplin 98:77 (30:17, 28:17, 22:22, 18:21)

Enea Abramczyk Astoria: Jakub Andrzejewski 21, Szymon Kiwilsza 11 (11 zb.), Michał Chyliński 10, Martyce Kimbrough 8, Marcin Nowakowski 3 (11 as.) - Karol Kamiński 14, Piotr Wińkowski 12, Patryk Wilk 6, Mateusz Czempiel 4, Wojciech Dzierżak 4, Filip Siewruk 3, Maciej Zabłocki 2.

Decka: Thomas Davis 17, Mikołaj Jamiołkowski 12, Tymon Szymański 9, Błażej Czerniewicz 8, Damian Ciesielski 6 - Andrzej Krajewski 9, Mateusz Szczypiński 6, Cezary Zabrocki 4, Aleksander Dziekański 2, Mikołaj Ratajczak 3.

2. mecz ćwierćfinałowy

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – Decka Pelplin 114:78 (31:29, 27:19, 31:13, 25:17)

Enea Abramczyk Astoria: Jakub Andrzejewski 15, Szymon Kiwilsza 13, Martyce Kimbrough 12, Marcin Nowakowski 12, Michał Chyliński 11 - Piotr Wińkowski 18, Karol Kamiński 11, Patryk Wilk 8, Mateusz Czempiel 6, Filip Siewruk 6, Wojciech Dzierżak 2, Maciej Zabłocki 0

Decka: Tymon Szymański 17, Mateusz Szczypiński 12, Thomas Davis 11, Mikołaj Jamiołkowski 8, Damian Ciesielski 3 - Błażej Czerniewicz 13, Mikołaj Ratajczak 8, Andrzej Krajewski 4, Cezary Zabrocki 3, Aleksander Dziekański 0.