Na początku meczu wydawało się, że będzie on przebiegał pod nasze dyktando. Tym bardziej, że przeciwko nam wystąpić nie mógł lider rywali, a więc Błażej Czerniewicz. Pod jego nieobecność rotacja ekipy z Kociewia była więc okrojona, a gdyby tego było mało, tylko niecałe 5,5 minuty przeciwko nam zagrał Dawid Sączewski, który w jednej z podkoszowych akcji kontuzjował kolano i nie mógł kontynuować rywalizacji.
Mimo wszystko po gospodarzach zupełnie nie było widać tych osłabień. Realizowali oni swój plan, wybijając nas z rytmu i kontrolując starcie. Zaczęło się wprawdzie od naszego prowadzenia 8:2. Dwie trójki, autorstwa Jakuba Andrzejewskiego i Martyce'a Kimbrougha oraz dwa celne rzuty wolne Szymona Kiwilszy dały nam sześć punktów przewagi. Gospodarze jednak momentalnie zniwelowali te straty. Po chwili było już więc 10:8, gdy dwa rzuty wolne wykorzystał Tymon Szymański.
Skrzydłowy Decki był zresztą najlepszym graczem swojej drużyny w tym starciu, bardzo często biorąc na siebie ciężar gry w tych momentach, w których jego drużyna najmocniej tego potrzebowała. Tym samym w meczu zaczęła się swoista gra kosz za kosz, czyli tzw. wymiana ciosów. Jeszcze na początku drugiej kwarty, gdy zza łuku przymierzył Michał Chyliński, mogło się wydawać, że zmierzamy w bardzo dobrym kierunku. Prowadziliśmy wtedy 27:21, a chwilę później - po wsadzie Piotra Wińkowskiego - nawet 30:22.
Podopieczni trenera Rafała Knapa nie zamierzali jednak oddać nam pola i powoli łapali swój rytm. Gdy za trzy trafił dla nas Martyce Kimbrough, na tablicy było jeszcze 31:37. Wystarczyło jednak półtorej minuty i zrobiło się remisowo. Gdy z kolei swoje pięć minut miał Bartosz Bękarciak, było nawet 47:41 dla gospodarzy. Był to więc bodajże najlepszy fragment pelplinian w tym meczu (16:4 w zaledwie niecałe cztery minuty), kiedy totalnie wybili oni nam koszykówkę z głów, a sami trafiali z niesamowitą skutecznością.
Ostatecznie jednak zdołaliśmy jeszcze odrobić kilka punktów i do przerwy przegrywaliśmy 45:47. Gospodarze mogli prowadzić z nami nawet pięcioma punktami, ale Mateusz Szczypiński miał sporo pecha, bo po jego rzucie piłka dość nieszczęśliwie dla niego wypadła z naszego kosza i zabrzmiała syrena kończąca I połowę. W trzeciej kwarcie niewiele się jednak zmieniło. Nadal to Decka była w gazie, a nas z kolei w grze trzymał Patryk Wilk, który bardzo chętnie brał na siebie ciężar naszych akcji.
Ale gospodarze znów mieli swoje pięć minut. Na nieco ponad minutę przed końcem tej części za trzy trafił najpierw Mateusz Szczypiński, a po chwili jeszcze Thomas Davis i gospodarze wyszli na pięciopunktowe prowadzenie - 69:64. To mogło zwiastować, że w czwartej kwarcie będziemy mieli spore problemy, by przechylić szalę na swoją stronę. I tak mogło oczywiście być, ale - na nasze szczęście - stało się zupełnie inaczej.
Naszą grę uspokoił Marcin Nowakowski, a Michał Chyliński zrobił to, czego chyba każdy od niego oczekuje, czyli rzucał celnie za trzy punkty. Nasz wychowanek swoją sekwencję w tej części zaczął jednak nieco inaczej, bo od udanego ścięcia pod kosz, gdy zdobył dwa punkty po asyście Szymona Kiwilszy. I choć to właśnie nasz środkowy wyprowadził nas na prowadzenie 72:71, to mecz zamknął - na jego stosunkowo wczesnym etapie - właśnie „Chylu”.
Dwie trójki doświadczonego strzelca - przedzielone kolejnymi punktami „Kiwiego” - spowodowały, że wyszliśmy na prowadzenie 80:71. Gdyby tego było mało, Michał chwilę później zabrał piłkę z rąk Tymona Szymańskiego, a naszą kontrę wsadem sfinalizował ponownie Szymek Kiwilsza i przy wyniku 71:82 o czas poprosił Rafał Knap. Ale było już wtedy za późno na cokolwiek, oczywiście z punktu widzenia gospodarzy patrząc.
Rzecz jasna Decka szukała jeszcze odwrócenia losów rywalizacji, ale na to już nie pozwoliliśmy. A nie dopuścił do tego zwłaszcza nasz kapitan, który wtedy wziął na siebie kilka akcji i albo zdobywał punkty z linii rzutów wolnych, albo też punktował z gry, podwyższając naszą przewagę. Najwyżej w tym meczu prowadziliśmy pod jego sam koniec - różnicą 17 „oczek”, jednak finalnie zwyciężyliśmy 92:77, bo na sam koniec rozmiary porażki swojej ekipy jeszcze delikatnie zniwelował Mikołaj Jamiołkowski.
Naszym głównym ojcem zwycięstwa okazał się Michał Chyliński, który w najważniejszym momencie nie tylko punktował, ale też wykazał się szczególną czujnością w defensywie. Poza nim bardzo dobre, bo wszechstronne (18 pkt. 7 zb. 5 as.) zawody rozegrał nieoszczędzany przez Andrzeja Krajewskiego Szymon Kiwilsza, a nasz kapitan - Marcin Nowakowski - miał 11 punktów, 5 asyst, po 3 przechwyty i zbiórki oraz najwyższy +/- w zespole (+28).
Nie można też zapomnieć o Patryku Wilku, Piotrze Wińkowskim i Jakubie Andrzejewskim. Oni również zapisali po 10 lub więcej punktów na swoim koncie. Finalnie okazję na zaprezentowanie swoich umiejętności otrzymali od trenera Grzegorza Skiby wszyscy zawodnicy, którzy zostali zabrani przez niego do Pelplina.
Decka Pelplin – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 77:92 (21:24, 26:21, 22:19, 8:28)
Decka: Tymon Szymański 18, Mateusz Szczypiński 10, Damian Ciesielski 9, Andrzej Krajewski 8, Bartosz Bękarciak 6 - Thomas Davis 10, Mikołaj Jamiołkowski 7, Mikołaj Ratajczak 6, Dawid Sączewski 3.
Enea Abramczyk Astoria: Szymon Kiwilsza 18, Michał Chyliński 11, Jakub Andrzejewski 10, Martyce Kimbrough 7, Karol Kamiński 4 - Patryk Wilk 12, Piotr Wińkowski 12, Marcin Nowakowski 11, Wojciech Dzierżak 7, Mateusz Czempiel 0, Filip Siewruk 0, Maciej Zabłocki 0.