Ścisły początek spotkania wyglądał w naszym wykonaniu bardzo dobrze. Wszystko za sprawą trójki Martyce'a Kimbrougha oraz dwóch celnych rzutów wolnych Jakuba Andrzejewskiego. Później oddaliśmy jednak pole rywalom, którzy po czterech trójkach wyszli na siedmiopunktowe prowadzenie. Znów ożywiliśmy się jednak, gdy na parkiecie pojawił się Marcin Nowakowski. Gorszą dla nas informacją były jednak szybkie dwa faule Szymona Kiwilszy.
Od tego momentu spotkanie mocno się jednak wyrównało - po trójce Martyce'a doprowadziliśmy do remisu, a gdy Marcin Nowakowski zabrał piłkę Rafałowi Szpakowskiemu, prowadziliśmy 18:16. Postrachem dla rywali był też w tym fragmencie Piotr Wińkowski, który dobrze wprowadził się do gry zwłaszcza w defensywie, „sprzedając” kilka bloków. Ostatecznie po dziesięciu minutach prowadziliśmy 20:18.
W drugiej kwarcie rywale mocno nas jednak zaskoczyli, grając na początku tej części bardzo składną i skuteczną koszykówkę. Dobrze dysponowany był Wojciech Fraś, który trafił nam chociażby dwa razy za trzy punkty, wykorzystując pewne błędy w kryciu za strony Piotra Wińkowskiego. Sami jednak nie odpuszczaliśmy. „Winiu” grał w tym okresie nieźle w ataku, ale za to nie mogliśmy złapać swojego rytmu. Nie sprzyjały nam też gwizdki sędziowskie.
Faulowany przez Piotra Wińkowskiego pod koszem był Wojciech Fraś, później Szymon Kiwilsza popełnił swoje trzecie przewinienie na Konradzie Rosińskim, za co zawodnik rywali dostał trzy rzuty wolne, a po przewinieniu Patryka Wilka przy źle postawionej zasłonie, rywale trafili z narożnika za trzy. W tym momencie na tablicy było 29:39 i o czas poprosić musiał trener Grzegorz Skiba.
To podziałało. Dwie trójki Michała Chylińskiego, punkty bliżej kosza Patryka Wilka i to szkoleniowiec gości - Przemysław Szurek - zmuszony był poprosić o przerwę na żądanie, bo z przewagi jego podopiecznych zostały zaledwie dwa „oczka”. Ostatecznie jednak to rywale dużo lepiej wyglądali w kolejnych fragmentach. Tak jak na nas podziałał czas wzięty przez Grzegorza Skibę, tak rywale wrócili do swojego dobrego grania po czasie dla Przemysława Szurka.
Gości w ofensywie prowadził duet Konrad Rosiński - Piotr Wieloch, na który kompletnie nie mogliśmy znaleźć jakiejkolwiek recepty. Obaj gracze trafiali momentami jak natchnieni, a po akcji 3+1 Piotra Wielocha, poznaniacy znów prowadzili dziesięcioma punktami. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 39:49, więc przed drugą połową mieliśmy bardzo dużo do poprawy - zwłaszcza w obronie, nie pozwalając gościom na tak wiele.
Początek trzeciej kwarty to był z kolei nasz koszmar. Pierwsze punkty w tej części zdobył wprawdzie Marcin Nowakowski, ale później nasze proste błędy i wynikające z nich straty spowodowały, że rywale prowadzili w SISU Arenie 55:41. Mozolnie, ale zaczęliśmy jednak straty odrabiać. Korzystne dla nas było też to, że wśród rywali czwarte przewinienie jeszcze w trzeciej kwarcie złapał Wojciech Fraś, a Konrad Rosiński miał na swoim koncie trzy przewinienia.
Mimo to nie potrafiliśmy jednak zbliżyć się do przyjezdnych na mniej niż dziesięć punktów. Enea Basket cały czas kontrolował mecz, nawet gdy na parkiecie nie było Piotra Wielocha. Podopieczni Przemysława Szurka grali cały czas swoje i nawet nasze pojedyncze dobre akcje nie wybijały ich z rytmu. Po trójce Rafała Szpakowskiego było już bardzo źle dla nas, gdyż goście prowadzili 70:54. Dobra akcja w obronie i punkty z kontry Jakuba Andrzejewskiego zniwelowały nieco naszych strat, ale nadal mieliśmy sporo do odrobienia.
Przed ostatnią kwartą przegrywaliśmy 61:70. Ostatecznie więc, mimo wielkich kłopotów w trzeciej odsłonie, odrobiliśmy do rywali jedno „oczko”, bo na sam koniec za trzy trafił jeszcze Michał Chyliński. I w czwartej kwarcie szliśmy za ciosem. Po nieco ponad dwóch minutach tej części przegrywaliśmy już tylko 68:72, gdy dwa razy z linii rzutów wolnych trafił Szymon Kiwilsza. Nasze zapędy ostudził jednak trójką Wojciech Fraś, ale tym samym momentalnie odpowiedział rywalom Jakub Andrzejewski.
Mecz mocno się też zaognił. Atmosfera pomiędzy zespołami stawała się dość napięta, a i obie drużyny nieco zacięły się w ataku. Cały czas to jednak goście byli bliżej triumfu, utrzymując długimi fragmentami cztery „oczka” przewagi. Na cztery i pół minuty przed końcem było jednak 75:80 i to rywale mieli piłkę. Wybroniliśmy wtedy akcję Patryka Stankowskiego, ale piłka szczęśliwie dotarła do Kacpra Mąkowskiego, który trafił za trzy i tym samym dał ośmiopunktowy zapas swojej drużynie.
Gdyby tego było mało, w kolejnych akcjach nie byliśmy w stanie przełamać defensywy rywali, a punkty Arkadiusza Adamczyka zamknęły mecz. Nie mieliśmy już bowiem czasu na to, by odwrócić losy starcia, a dobrze dysponowani tego dnia rywale nie pozwolili sobie wydrzeć wygranej. Do końca jednak walczyliśmy dzielnie. Na 54 sekundy przed końcem było 80:89, bo piłkę z kozła Piotrowi Wielochowi zabrał Marcin Nowakowski i zapunktował w kontrze.
Ale to jeszcze nie było nasze ostatnie słowo, bowiem na 32 sekundy przed końcem było tylko 86:91! Dwie trójki - Michała Chylińskiego i Jakuba Andrzejewskiego - sprawiły, że goście musieli się mieć cały czas na baczności. Ale mimo to to właśnie oni opuszczali tego środowego wieczora SISU Arenę jako wygrani. Mimo to pokazaliśmy bardzo duży charakter, nie poddając się do samego końca spotkania.
Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – Enea Basket Poznań 86:93 (20:18, 19:31, 22:21, 25:23)
Enea Abramczyk Astoria: Jakub Andrzejewski 16, Martyce Kimbrough 13, Szymon Kiwilsza 10, Patryk Wilk 5, Wojciech Dzierżak 0 - Michał Chyliński 20, Piotr Wińkowski 12, Marcin Nowakowski 6, Karol Kamiński 4.
Enea Basket Poznań: Piotr Wieloch 23, Konrad Rosiński 19, Kacper Mąkowski 16, Wojciech Fraś 15, Patryk Stankowski 2 - Rafał Szpakowski 6, Arkadiusz Adamczyk 5, Mikołaj Stopierzyński 5, Jan Jakubiak 2, Wiktor Paczkowski 0.