W pierwszej kwarcie spotkania w Radomiu do pewnego momentu trwała bardzo wyrównana walka pomiędzy zespołami. Jeszcze na dwie minuty przed końcem tej części było tylko 14:15, ale wtedy odjechaliśmy rywalom. Udane akcje Szymona Kiwilszy oraz Jakuba Andrzejewskiego sprawiły, że po dziesięciu minutach mieliśmy na swoim koncie już 23 punkty.

W drugiej odsłonie szliśmy za ciosem i powiększaliśmy przewagę, która w pewnym momencie wynosiła już nawet piętnaście „oczek”. Niestety, ale nie byliśmy jednak w stanie w pełni przejąć kontroli nad boiskowymi wydarzeniami. Kaheem Ransom skutecznie dbał o to, byśmy nie poczuli się za pewnie, a dobre wejście do gry z ławki miał także skuteczny w ostatnich tygodniach Patryk Wydra.

Z naszej strony dobrze wyglądała na pewno gra zespołowa, dzięki której parokrotnie nad koszami pofrunął Piotr Wińkowski, obsługiwany przez kolegów z drużyny. Oprócz niego dobrze prezentowali się także Karol Kamiński i Jakub Andrzejewski. Kamyczkiem do ogródka naszego pozyskanego latem młodzieżowca był jednak fakt, że w pierwszej połowie uzbierał on na swoim koncie aż trzy przewinienia, co wobec absencji Filipa Siewruka na pewno mocno utrudniło rotację trenerowi Grzegorzowi Skibie.

Po dwudziestu minutach na tablicy wyników było 35:43. Powinniśmy prowadzić wyżej, ale daliśmy rywalom kilka okazji do rzutów trzypunktowych, które ci wykorzystali. Sami z kolei mieliśmy problem w tym elemencie. Michał Chyliński pomylił się trzy razy w pierwszej połowie, a Martyce Kimbrough spudłował swoje dwie próby zza łuku. Przed zmianą stron mieliśmy więc pewien komfort, ale nie na tyle duży, byśmy mogli przystępować do trzeciej kwarty z pełnym spokojem.

I gospodarze wykorzystali nasze błędy na starcie tej części bezlitośnie. Daniel Dawdo był trzy razy niepilnowany na dystansie i choć pomylił się dwukrotnie, za trzecim razem już trafił i zrobiło się tylko 39:43. Wcześniej też się nie popisaliśmy, dając HydroTruckowi cztery razy zebrać piłkę na naszej tablicy, więc trójka rywali była jakby podsumowaniem naszego rozluźnienia na starcie drugiej połowy. Wobec tego o timeout poprosić musiał Grzegorz Skiba.

Po czasie sytuację uspokoił nam Szymon Kiwilsza, dwa razy zdobywając punkty spod kosza. Później nasz środkowy przechwycił jeszcze piłkę i pognał na kosz radomian, kończąc akcję z góry. Było wtedy 39:49, więc dość szybko odzyskaliśmy względny spokój w tym starciu. W kolejnych akcjach rywale mieli spore problemy ze zorganizowaniem swojego ataku i zdobywaniem punktów w jakikolwiek sposób. A my - grając na luzie - powiększaliśmy swoja przewagę.

Trójka Michała Chylińskiego, dwa „oczka” Szymona Kiwilszy i zrobiło się już 39:56. Dopiero Daniel Dawdo przełamał niemoc gospodarzy, trafiając trójkę z narożnika. Naszej odpowiedzi już w tej części nie było, a skrzydłowy HydroTrucka raz jeszcze odnalazł swoją klepkę w podobnym miejscu i po trzydziestu minutach prowadziliśmy 56:45. Mimo więc - w pewnym momencie - już siedemnastopunktowego prowadzenia, ponownie daliśmy rywalom uwierzyć, że losy tego starcia można jeszcze odwrócić.

Początek czwartej kwarty przyniósł celną trójkę Wiktora Siemianiuka, po chwili z kolei punkt z linii rzutów wolnych Kaheema Ransoma i zrobiło się 49:56. HydroTruck notował więc serię 10-0, której nie byliśmy w stanie przełamać. Naszą sytuację delikatnie uspokoił wsad Piotra Wińkowskiego, ale już trójka Martyce'a Kimbrougha i przechwyt Patryka Wilka, po którym zza łuku przymierzył z kolei Marcin Nowakowski, dały nam jeszcze większy komfort.

Prowadziliśmy już wtedy bowiem 64:50, a do końca pozostawało nieco ponad sześć minut gry. Ten czas nie przyniósł już zmiany obrazu gry. Nie pozwoliliśmy podopiecznym trenera Witki raz jeszcze wejść na wyższe obroty, choć swoje szanse gospodarze mieli, natomiast ich nie wykorzystywali. O ile bowiem jeszcze w rzutach za trzy wyglądało to dla HydroTrucka nie najgorzej (13/36), to jeśli trafia się w meczu zaledwie 5 z 29 prób za dwa punkty, to bardzo trudno jest myśleć o wygraniu meczu koszykówki.

My z kolei mieliśmy większe kłopoty w trafianiu z dystansu (w całym meczu tylko 6 na 26), ale pod innymi względami zagraliśmy najlepiej w sezonie - wywalczyliśmy aż 50 zbiórek, 24 asysty (wyrównanie wyniku z meczu z Decką) i mieliśmy tylko 7 strat. To właśnie sprawiło, że choć może nawet w ataku nie było to najskuteczniejsze spotkanie w naszym wykonaniu, to jednak inne elementy pozwoliły nam na w miarę spokojną wygraną.

HydroTruck Radom – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 64:74 (14:23, 21:20, 10:13, 19:18)

HydroTruck: Kaheem Ransom 17, Jakub Zalewski 14, Daniel Dawdo 11, Bartosz Ciechociński 3, Mikołaj Styczeń 0 - Wiktor Siemianiuk 9, Rafał Komenda 5 (10 zb.), Patryk Wydra 5, Nikodem Biliński 0.

Enea Abramczyk Astoria: Szymon Kiwilsza 19 (10 zb.), Karol Kamiński 11, Piotr Wińkowski 11, Martyce Kimbrough 5, Wojciech Dzierżak 4 - Jakub Andrzejewski 11, Michał Chyliński 6, Marcin Nowakowski 4, Patryk Wilk 3, Mateusz Czempiel 0.