Już poprzedni sezon pokazał, że mecze z GKS-em są dla nas bardzo emocjonujące, więc podobnego scenariusza spodziewaliśmy się i tym razem. Rozpoczęło się nerwowo, bo od prowadzenia gości 5:2, gdy za trzy trafił Szymon Walski, ale po naszej stronie na posterunku stał Szymon Kiwilsza. Gdy więc opanowaliśmy sytuację, wychodząc na prowadzenie, nie oddaliśmy go przez bardzo długi czas. Po dziesięciu minutach starcia nasza przewaga wynosiła jednak zaledwie dwa „oczka”.

Żałować możemy na pewno bardzo drugiej kwarty, gdy nasza skuteczność mocno spadła. Otwarte rzuty trzypunktowe mieli Karol Kamiński oraz nasz kapitan, Marcin Nowakowski, ale w obu przypadkach piłka nie chciała wpaść do kosza, choć brakowało naprawdę bardzo niewiele. W odpowiedzi za to goście zbliżali się do nas z każdą kolejną akcją, grając bardzie cierpliwie. Gdy więc na nieco ponad 1,5 minuty przed końcem I połowy było tylko 30:28, a goście postawili strefę, zaczęły się kolejne problemy.

Znów spróbowaliśmy przełamać się z dystansu, ale tym razem chybił Filip Siewruk. Do końca pierwszej połowy niewiele się już jednak zmieniło. Zdołaliśmy jeszcze podwyższyć prowadzenie, ale do przerwy było tylko 32:28. Nie było to niestety porywające widowisko, ale też obie strony nie dawały za wygraną i nie zamierzały rywalom ułatwiać zadania, stąd tak niski wynik jak na całe dwadzieścia minut czystej gry.

Po zmianie stron od uderzenia zaczęli strzelcy. Na trójkę Michała Lisa odpowiedział Filip Siewruk, a gdy z kolei po chwili przymierzył Szymon Szmit, było tylko 37:34. W naszych szeregach znów dwoił się i troił Szymon Kiwilsza i jego wysiłki przyniosły dla nas handicap w postaci piątego przewinienia dla Szymona Walskiego. Po 0/5 z gry - wreszcie, na co bardzo czekaliśmy - przełamał się też Karol Kamiński, podwyższając nasze prowadzenie do siedmiu „oczek”.

Nie zdołaliśmy jednak utrzymać tej przewagi do końca trzeciej kwarty. Ostatecznie po trzydziestu minutach było bowiem tylko 51:49. Co ciekawe, karali nas zwłaszcza młodzieżowcy GKS-u - Kuczawski, Lis i Duda. W kolejnych fragmentach tyszanie nadal wykorzystywali nasze błędy i wyszli na prowadzenie 57:55. Ale to nie koniec, bo po chwili Michał Lis dołożył trafienie z dystansu i do odrobienia mieliśmy pięć punktów.

Co gorsze, sami zacięliśmy się w ofensywie, nie potrafiąc  wykorzystać nadarzających się okazji do zdobycia punktów. Życie tchnął w nas jednak celną trójką Marcin Nowakowski, a po chwili jeszcze Martyce Kimbrough, który po stracie Michała Lisa popędził z piłka na kosz i pewnie wykończył layup. GKS dużo mądrzej zagrał jednak w końcówce i ostatecznie wygrał ten mecz.

Gdy ważyły się losy całego spotkania, w narożniku znalazł się Paweł Zmarlak, do którego powędrowała piłka od Tomasza Śniega. Martyce Kimbrough nie zdołał doprowadzić do remisu, a rozgrywający bardzo dobre zawody Śnieg wykorzystał dwa rzuty osobiste, zapewniając tym samym tyszanom bardzo cenne zwycięstwo.

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – GKS Tychy 69:74 (20:18, 12:10, 19:21, 18:25)

Enea Abramczyk Astoria: Szymon Kiwilsza 16, Martyce Kimbrough 14, Filip Siewruk 11, Marcin Nowakowski 9, Karol Kamiński 3 - Jakub Andrzejewski 9, Piotr Wińkowski 3, Mateusz Czempiel 2, Wojciech Dzierżak 2, Patryk Wilk 0.

GKS: Szymon Szmit 17, Tomasz Śnieg 14, Konrad Dawdo 3, Szymon Walski 3, Sebastian Bożenko 1 - Michał Lis 11, Paweł Zmarlak 9, Maksymilian Duda 7, Stanisław Heliński 7, Kajetan Kuczawski 2, Jan Piliszczuk 0.