Niedzielny mecz, to nie było spotkanie ataku. Obie ekipy często stawały na linii rzutów osobistych bo łącznie aż 61 razy, co z miejsca informuje, że oglądaliśmy dość twarde zawody z obu stron. W takiej technicznej i fizycznej koszykówce lepiej prezentowali się jednak podopieczni Grzegorza Skiby. To czarno-czerwoni ograniczyli liczbę prób z dystansu i zamiast siłować trudne rzuty, częściej przedzierali się w okolice pomalowanego. W taki sposób punkty zdobywali nie tylko nasi wysocy, ale czynili to także obwodowi po skutecznych penetracjach. Enea Astoria decydujący jednak cios zadała w trzeciej kwarcie bo wtedy przeprowadzała masę skutecznych kontrataków, a po drugiej stronie parkietu, nie pozwoliliśmy gospodarzom na ani jeden łatwy rzut. W konsekwencji, wygraliśmy trzecią ćwiartkę aż 23:7 i dowieźliśmy zwycięstwo do samego końca.

W pierwszej połowie lepiej spisywali się gospodarze. To przede wszystkim za sprawą dwóch Jakubów, a konkretnie Staniosa i Zalewskiego, którzy kontrolowali grę Kotwicy na koźle. W naszych barwach, najlepszy w tej kwestii był oczywiście Marcin Nowakowski, ale gra była dość intensywna i on także potrzebował przerw w grze. Drużyny nie mogły się wstrzelić z obwodu, a to ze względu na szczelną defensywę na 6-7 metrze, która nie pozwalała na zbyt wiele. Do przerwy było 40:36 dla miejscowych.

Decydujący cios „Asta” zaczęła zadawać zaraz po przerwie. Na parkiecie, pojawił się pierwszy raz tego dnia Jakub Dłuski (najlepszy w statystyce plus/minus), a obok niego także Nowakowski, Kukiełka, Śpica i Frąckiewicz. Właśnie taki line-up wykręcił naszej ekipie nieprawdopodobne, efektywne 15:0 w niecałe 7 minut gry i Enea Astoria prowadziła już 51:40. Czarno-czerwoni przez cały ten fragment spisywali się świetnie w ataku, a jeszcze lepiej w obronie. Nie pozwalaliśmy gospodarzom na łatwe punkty, a długie ręce Dłuskiego i Frąckiewicza pod koszem, prowadziły do kolejnych strat gospodarzy. Przed ostatnią kwartą prowadziliśmy nawet 59:47.

Ostatnia kwarta wydawała się być już tylko formalnością, aby bezpiecznie dowieźć zwycięstwo do końca. Energa Kotwica mniej więc na 5 minut przed końcem, zdecydowała się na dość agresywną obronę na całym boisku. Polegało to, na natychmiastowym podwajaniu gracza kozłującego i niestety nie byliśmy do końca na ten wariant przygotowani. W naszej grze pojawiło się kilka, niepożądanych strat i często faulowaliśmy rywali, którzy stawali na linii osobistych. Pod koniec, podopieczni Grzegorza Skiby opanowali jednak sytuację, a faulowani Nowakowski, Kukiełka i Frąckiewicz dorzucali kolejne punkty z linii osobistych i ostatecznie wygraliśmy w Kołobrzegu 77:73.

To, co najbardziej zadowalające, to fakt, że bydgoszczanie po świetnym meczu z Biofarmem Basket, także teraz mieli podobne fragmenty w spotkaniu z Energą Kotwicą. Ciężko jest grać cały mecz na tak wysokiej intensywności, ale wystarczyło 5-6 minut na wysokim poziomie, aby ustawić losy pojedynku na swoją korzyść. Kolejny raz okazaliśmy się zdecydowanie lepsi w zbiórkach i często mogliśmy ponawiać swoje akcje w ataku. Grzegorz Kukiełka miał w niedzielę 13 punktów z 9 rzutów, Łukasz Frąckiewicz kolejne double-double na 13 punktów i 10 zbiórek, a Marcin Nowakowski 11 punktów i 5 asyst. Po stronie gospodarzy Jakub Zalewski zdobył 17 punktów, ale ostatecznie był słabe 6/15 z gry, a Jakub Stanios zdobył 13 punktów.

Następny mecz rozegramy już w najbliższą sobotę 27 października o godz. 17:00 w Artego Arenie. Naszym przeciwnikiem będzie Pogoń Prudnik. Zapraszamy wszystkich kibiców na ten mecz!

 

Energa Kotwica Kołobrzeg-Enea Astoria Bydgoszcz 73:77 (19:15, 21:21, 7:23, 26:18)

Energa Kotwica: Zalewski 17, Stanios 13, Ryżek 11, Bodych 9, Janiak 6, Przyborowski 6, Grujić 5, Wrona 4, Lasota 2, Dobriański 0

Enea Astoria: Kukiełka 13, Frąckiewicz 13, Nowakowski 11, Aleksandrowicz 7, Grod 7, Śpica 7, Szyttenholm 6, Kondraciuk 5, Dłuski 5, Fatz 3