Enea Astoria do sobotniego meczu podeszła z nieco odmiennym nastawieniem taktycznym. Tym razem postawiliśmy na grę bliżej kosza, równocześnie rezygnując z częstego rzucania z obwodu. Już pierwszy przykład takiej zagrywki, zauważyliśmy w naszej wyjściowej piątce, gdy równocześnie pojawili się na parkiecie Łukasz Frąckiewicz i Mateusz Fatz. Jak się okazało, dostarczyło nam to spodziewanych efektów, ponieważ czarno-czerwoni cały czas byli w meczu, a w końcówce poprawili swoją obronę i wygrali całe zawody. W całym meczu „Asta” była tylko 1/7 za 3 punkty, ale z drugiej strony trafiliśmy 56.1% za 2. Mieliśmy także o 12 zbiórek więcej niż rywale (11 w samym ataku), co w znacznej mierze także przyczyniło się do naszego sukcesu.

Mecz lepiej zaczęli goście, którzy po zaledwie 2 minutach, prowadzili już 10:2. Od tego stanu podopieczni Konrada Kaźmierczyka i Macieja Łabusia uspokoili jednak grę, cierpliwie szukając zdobyczy punktowych pod koszami. Bardzo dobrze spisywał się Mateusz Fatz, a rzutowo odblokował także Paweł Śpica i „Asta” cały czas starała się zmniejszać przewagę gości. Musiała to robić bo po przeciwnej stronie świetną skutecznością popisywał się Marek Zywert. Jednak to nasza ekipa zakończyła pierwszą połowę wygranym fragmentem 13:3 i wyszła na prowadzenie 47:45.

Po przerwie to Sokół ponownie przejął inicjatywę. Nie mogliśmy poradzić sobie ze skutecznymi ścięciami gości pod kosz, gdzie często kończyło się to łatwymi punktami. Dobre, przemyślane rzuty oddawał Karolak i w pewnej chwili zrobiło się 65:56 dla Sokoła. To był znak, że należy poprawić się w pewnych elementach, aby nie pozwolić gościom na powiększenie prowadzenia i ucieczkę z pewnym zwycięstwem. Tak się faktycznie nie stało bo od końca trzeciej kwarty gospodarze wzmocnili obronę zarówno na obwodzie, jak i pod koszem, co pozwoliło nam pozostać w meczu.

Czwarta kwarta to systematyczna i cierpliwa gra Enea Astorii. Nie siłowaliśmy niepotrzebnych rzutów i staraliśmy się nie popełniać zbędnych strat. To wszystko doprowadziło do momentu, w którym na 5 minut przed końcem mieliśmy remis 67:67. To wtedy na dobre zaczęły się prawdziwe emocje. Zazwyczaj prowadzenie miała drużyna Sokoła, jednak nigdy na różnicę większą jak 2 posiadania. To pozwoliło zadać ostateczny cios w końcówce.

Na samym finiszu, rewelacyjnie spisywał się Patryk Gospodarek, który napędzał nasze tempo i skutecznie kończył akcje spod kosza lub rozdzielał piłkę do partnerów. Jeszcze na 1.22 min. przed końcem trójkę trafił Karolak i Sokół prowadził 75:71. Od tego stanu punktowała już tylko Enea Astoria, aplikując 9 „oczek” z rzędu. Najpierw akcję 2+1 miał wspomniany Gospodarek, a później trafiali Grod, Pochocki i Bierwagen, a bydgoszczanie sprawili niespodziankę, wygrywając cały mecz 80:75!

Tego dnia w naszej ekipie najlepiej punktowali Paweł Śpica (18 punktów, 8/12 z gry, 4 zbiórki i 2 asysty), oraz Patryk Gospodarek (17 punktów z 14 rzutów, ale też 8 asyst i 4 zbiórki). Poza tym Mateusz Bierwagen poszedł w efektywne 12 punktów przy 4/6 z gry, a wszyscy nasi podkoszowi nie tylko dokładali punkty, ale mieli też 24 zbiórki. Wśród gości Bartłomiej Karolak, Maciej Klima (z double-double 12 zbiórek) i Marek Zywert, złożyli się na 54 punkty, ale pozostała część drużyny miała ich tylko 21. Sokół miał przede wszystkim poważne problemy ofensywne w ostatniej kwarcie, kiedy to zdobył tylko 8 punktów.

Następny i ostatni mecz w tym roku rozegramy w nadchodzącą środę we Wrocławiu. O godz. 19:00 zmierzymy się z WKS Śląskiem (bilans 6-9).

 

Enea Astoria Bydgoszcz - Sokół Łańcut 80:75 (20:23, 27:22, 13:22, 20:8)

Enea Astoria: Śpica 18, Gospodarek 17, Bierwagen 12, Fatz 9, Frąckiewicz 8, Grod 6, Pochocki 6, Szyttenholm 4, Barszczyk 0

Sokół: Klima 19 (12 zb.), Marek Zywert 18, Karolak 17, Kamil Zywert 7, Warszawski 6, Kulikowski 4, Parszewski 2, Włodarczyk 2