Oba zespoły spotkały się dwa tygodnie wcześniej podczas meczu sparingowego. Wówczas bydgoszczanie nie mieli większych problemów z pokonaniem gdańszczan. Początek wczorajszego spotkania nie zapowiadał, aby tym razem miało być inaczej. Pierwsze punkty w nowym sezonie „Asta” zdobyła po kontrze, którą pewnie wykończył Adam Szopiński. Z minuty na minutę gospodarze powiększali przewagę nad wyraźnie zagubionym zespołem Andrzeja Kwaśniewskiego. W 6 minucie Astoria prowadziła już 15:2. Po kolejnej przerwie dla trenera gości, Korsarz zaczął wreszcie zdobywać punkty i ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 21:10.

W II odsłonie niedzielnego pojedynku goście powoli, acz systematycznie zaczęli odrabiać straty. Główna w tym zasługa Bartosza Sarzały, którego wspierali Piotr Renkiel i Marcin Chudy. Bydgoszczanie nie mieli pomysłu na skuteczną grę, a większość punktów zdobywali po kontratakach lub indywidulanych wejściach pod kosz. Pod koniec tej kwarty była szansa na odskoczenie rywalowi, bowiem Renkiel został ukarany przewinieniem technicznym, ale najpierw Adam Szopiński wykorzystał tylko jeden rzut osobisty, a chwilę później w ostatniej akcji gospodarze pogubili się i ostatecznie na przerwę schodzili prowadząc tylko 33:31.

W kolejnych 10 minutach gra obu zespołów wyglądała podobnie. Więcej w niej było przypadkowości i indywidualnych zagrań, niż przemyślanych akcji zespołowych. Przewaga Astorii oscylowała w okolicach kilku punktów, aż wreszcie w 29 minucie po akcji 2+1 Sarzały goście objęli pierwsze prowadzenie w tym spotkaniu. Ostatnim akcentem tej kwarty była „trójka” gości, którzy przed ostatnią osłoną prowadzili niespodziewanie 52:54.

Ostatnie 10 minut lepiej rozpoczęli gospodarze. Grą zespołu kierował powracający do „Asty” Paweł Lewandowski i to właśnie po jego punktach bydgoszczanie odzyskali prowadzenie. Goście nie składali jednak broni. W 37 minucie po „trójce” Jakuba Załuckiego Korsarz prowadził 64:65. Kolejne minuty upływały w nerwowej atmosferze. Oba zespoły próbowały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i kiedy na 20 sekund przed końcowym gwizdkiem przy stanie 66:67, Dorian Szyttenholm sfaulował po raz  piąty, goście byli bardzo blisko wygranej. Chwile później okazało się, że wykorzystali tylko jeden rzut osobisty i bydgoszczanie mieli 20 sekund na finałową akcję. Przy agresywnej obronie Korsarza na 3 sekundy przed końcem zwycięstwo zapewnił Astorii Sebastian Laydych, który w dość ekwilibrystycznej pozie oddał celny rzut zza linii 6,75m.

Bydgoszczanie ostatecznie pokonali Korsarza Gdańsk 69:68 (21:10, 12:21, 19:23, 17:14). Zdaniem trenera Jarosława Zawadki zabrakło trochę koncentracji, nie bez znaczenia był także fakt, że w zespole gości zagrał doświadczony Sarzało. Trener „Asty” nie był też zadowolony z postawy graczy rezerwowych. Wrócił też problem słabej skuteczności z linii rzutów wolnych. O porażce Korsrza zdaniem trenera Andrzeja Kwaśniewskiego zadecydował brak doświadczenia i opanowania w końcówce spotkania. Trener gości żałował także przegranej zbiórki na własnej tablicy.

Astoria Bydgoszcz – Korsarz Gdańsk 69:68 (21:10, 12:21, 19:23, 17:14)

Astoria:
Szyttneholm 20 (11 zb.), Bierwagen 15, Laydych 13 (1x3), Szopiński 10, Lewandowski 8 oraz Czyżnielewski 2, Szafranek 1, Rąpalski 1, Gierszewski 0, Andryańczyk 0

Korsarz:
Chudy 14 (1x3), Załucki 13 (2), Gołębiewski 8, Sadowski 6 (2), Rduch 0 oraz Sarzało 14 (3), Renkiel 11, Iwicki 2, Leśniak 0