Pomimo bardzo trudnego przeciwnika, nasza drużyna jak zawsze jechała na mecz z nastawieniem wywalczenia dwóch ligowych punktów. Bydgoszczanie to ekipa walczaków, więc nie ma w tym przypadku mowy o odpuszczaniu spotkań, kiedy z góry jesteśmy skazywani na pożarcie. Niestety w sobotę mieliśmy podwójnie, a nawet potrójnie utrudnione zadanie. W składzie drużyny zabrakło Pawła Lewandowskiego oraz świetnie dysponowanego ostatnio Mateusza Fatza. Możemy jednak uspokoić kibiców, że nabawili się oni drobnych urazów i powinni być do dyspozycji naszego szkoleniowca już w najbliższą środę w derbach z Notecią Inowrocław. W trakcie meczu także drobnej kontuzji nabawił się jedyny klasyczny rozgrywający Karol Kutta i w ten sposób mieliśmy w sobotę bardzo utrudnione zadanie, zarówno w strefie podkoszowej, jak i na pozycji nr 1.

Wszystko to miało oczywiście odzwierciedlenie w skuteczności rzutowej oraz płynnym rozgrywaniu akcji ofensywnych. Największą szkodę zrobiły nam jednak zbiórki w ataku gospodarzy, którzy uzbierali ich aż 24 w całym spotkaniu. To okazało się przewagą nie do przejścia dla naszych graczy, ponieważ Sokół oddał tego dnia 73 rzuty z gry, przy zaledwie 51 takich próbach Astorii. To pomimo prawie wyrównanej skuteczności procentowej (37% do 33.3% dla Sokoła), niestety ustawiło losy spotkania. Gospodarze mogli sobie pozwolić na bardzo częste ponowienia akcji, które zazwyczaj za 2-3 razem kończyły się punktami lud odgwizdanym przewinieniem i stawaniem na linii wolnych.

Do przerwy Astoria przegrywała już bardzo wyraźnie, bo w stosunku 26:41. Mimo tego faktu i wysokiej straty na koniec meczu, możemy być zadowoleni z waleczności drużyny do samego końca. Cały czas Dorian Szyttenholm nie dawał za wygraną i starał się gonić nasz wynik (15 punktów i 6 zbiórek w całym meczu), ale także pozostali partnerzy chcieli zostawić po sobie w Łańcucie jak najlepsze wrażenie. Całej drużynie wychodziło to początkowo bardzo dobrze, ponieważ trzecią kwartę przegraliśmy tylko minimalnie 16:17, a w pewnym momencie nasze straty zmniejszyliśmy nawet do 11 punktów!

Gospodarze byli jednak przygotowani na fakt, że „Asta” to zespół walczaków i nie można dawać im swobody na parkiecie, ponieważ ten podbudowany kilkoma udanymi akcjami zespół, mógł jeszcze bardziej ruszyć do ataku. Szkoleniowiec gospodarzy więc często rotował składem i starał się znaleźć najwłaściwsze tego dnia ustawienie, które ponownie podniosło poprzeczkę w okolice 16-18 oczek. Taki wynik utrzymywał się przez znaczną część drugiej połowy, a nasza walcząca drużyna mogła się podobać, pomimo faktu, że ciężko było myśleć o zwycięstwie w całym spotkaniu.

Ten dość dobry dla oka wynik, uciekł nam dopiero w końcowej fazie spotkania. To wtedy Sokół Łańcut popisał się niezwykłym wyczynem, bo ich zawodnicy trafili 3 rzuty z dystansu na przestrzeni niecałej minuty. Prowadzenie rywali powiększyło się wtedy do 27 punktów, a my z nieco podciętymi skrzydłami, nie mogliśmy wstrzelić się zza linii 6.75 m. Ostatecznie przegraliśmy więc całe spotkanie 50:79, ale możemy być zadowoleni z postawy zespołu w drugiej połowie, gdyż zawodnicy nie odpuszczali przeciwnikom przy wysokiej stracie i przy dużym zmęczeniu. Trener Gierszewski w pewnym momencie mógł rotować zaledwie siódemką zawodników, a na koniec spotkania dał szansę pokazania się nawet Radosławowi Senskiemu i Łukaszowi Wardzińskiemu.

Ciężko był znaleźć naszym  zawodnikom drogę do kosza, ale oprócz wspomnianego wcześniej Szyttenholma, dwucyfrowe zdobycze punktowe zdobyli jeszcze Piotr Robak (10 punktów z 13 rzutów) i Mikołaj Grod (10 punktów z 9 rzutów i 6 zbiórek). Nasza drużyna mogła jeszcze wyżej przegrać kwestię zbiórek, gdyby nie fakt, że Sebastian Laydych zebrał tego dnia 12 piłek z tablicy. Ten koszykarz ciągle nie może jednak znaleźć właściwej skuteczności z dystansu. W sobotę u rywali kilku zawodników zagrało na bardzo dobrym poziomie, ale najlepszy był prawdopodobnie rezerwowy Tomasz Pisarczyk, który w zaledwie 19 minut uzbierał efektywne double-double 11 punktów i 10 zbiórek (3/3 zza łuku).

Za Astorią już IV kolejka rozgrywek i notujemy na dzień dzisiejszy bilans 1-3. Może nie jest to wymarzony początek, ale każdy kto zna potencjał poszczególnych zespołów I ligi, mógł być przygotowany na taką ewentualność. Bydgoszczanie mają już za sobą 2 wyjazdowe pojedynki z zespołami z Top 3 całej ligi, a także z bardzo niewygodnym rywalem z Pruszkowa. Każdy kolejny wyjazd powinien być już zdecydowanie łatwiejszy (z pominięciem Legii Warszawa), co stworzy nasze większe szanse na odniesienie kolejnych zwycięstw. Najlepsza okazja do tego już w najbliższą środę, podczas spotkania derbowego z Notecią Inowrocław. To właśnie gra w Artego Arenie ma być naszym największym atutem, więc musimy to udowodnić już przy najbliższej okazji.

Mecz derbowy odbędzie się w środę w Artego Arenie o godz. 19.30. Już dzisiaj gorąco zapraszamy kibiców na ten mecz!

 

 

Max Elektro Sokół Łańcut – Astoria Bydgoszcz 79:50 (22:15, 19:11, 17:16, 21:8)

Max Elektro Sokół: Koszuta 13 (1x3), Kulikowski 12, Czerwonka 10 (1x3, 6 as.), Klima 7, Jakóbczyk 3 (1) oraz Pławucki 14 (3), Pisarczyk 11 (3x3, 10 zb.), Fortuna 4, Buszta 3 (1), Wrona 2, Inglot 0

Astoria: Szyttenholm 15, Robak 10, Mazur 6 (2), Laydych 5 (1x3, 12 zb.), Kutta 0 oraz Grod 10, Barszczyk 2, Łucka 2, Wardziński 0, Senski 0