Nasz najbliższy rywal – WKK ProBiotics Wrocław to obecnie 5 drużyna w ligowej tabeli. Na tę pozycję złożyło się 11 zwycięstw w 17 spotkaniach. Jak silna jest drużyna z Dolnego Śląska pokazuje choćby ostatnia wygrana na własnym parkiecie z wiceliderem z Krosna różnicą 10 punktów (71:61). Nie ma co się oszukiwać – w tak wyrównanej lidze, zajmowanie 5 miejsca nie może być dziełem przypadku. W meczu rozgrywanym we Wrocławiu w ramach V kolejki, drużyna Astorii uległa 79:91, choć jeszcze na 15 minut przed końcem spotkania podopieczni wówczas Jarosława Zawadki prowadzili różnicą 10 punktów. Niestety, nie potrafiliśmy wówczas utrzymać odpowiedniego rytmu gry, koncentracji i dowieźć prowadzenia do końca, co z perspektywy czasu stało się zmorą drużyny.  Finalnie przełożyło się to na dość wysoką porażkę.
Po stronie Astorii swoje najlepsze spotkanie w barwach czarno-czerwonych rozegrał Szymon Milczyński, który zanotował 14 punktów, 9 zbiórek i 2 bloki. Po 12 punktów dorzucili wówczas Szyttenholm, Laydych i Bierwagen. Gospodarzy natomiast do wygranej poprowadził starszy z braci Diduszko, Łukasz. Do 19 punktów dołożył 8 zbiórek i 2 bloki. Tyle samo punktów co Łukasz zanotował Jakub  Koelner, 16 oczek zdobył Niesobski, a Jan Grzeliński i Bartosz Diduszko dodali do ostatecznego wyniku po 15 punktów.

Tak, jak kiedyś o sile Astorii Bydgoszcz stanowili bracia – Oliwier i Dorian Szyttenholm, tak obecnie motorem napędowym wrocławskiej machiny są bracia – Łukasz i Bartosz Diduszko. Obaj notują dwucyfrową zdobycz punktową w każdym spotkaniu (odpowiednio 12,6 i 10,9), dodatkowo obaj wraz z Marcinem Kołowcą są najlepiej zbierającymi w drużynie. Za kreowanie akcji ofensywnych odpowiedzialny jest Jan Grzeliński, notujący blisko 3 końcowe podania w meczu, będąc jednocześnie trzecim strzelcem zespołu ze średnią 11 punktów na mecz. Niewiele więcej, bo 11,2 notuje Jakub Koelner. Widać więc w drużynie z Wrocławia odpowiednią mieszankę doświadczonych już braci Diduszko z graczami młodego pokolenia, bo za takich w polskiej rzeczywistości uznaje się graczy dwudziesto i dwudziestojedno letnich, jak Koelner czy Grzeliński. Uwagę należy zwrócić także na takich graczy jak Niesobski czy Szpyrka, którzy w przeszłości udowadniali, że potrafią zdobyć ponad 20 punktów w meczu.

Pisząc o zawodnikach prowadzonych przez trenera Krutikowa, ciężko znajdować pozytywy. Każda kolejna porażka i to często w sposób niewytłumaczalny, mocno podcina skrzydła. Ciężko jest kolejny już raz wyciągać pozytywy z przegranych spotkań czy robić indywidualne wycieczki w ocenie poszczególnych graczy. Liczy się zespół i efekt jaki jest osiągany przez cały kolektyw Astorii Bydgoszcz, a tego efektu niestety nie ma. Jak powietrza potrzeba bydgoskiej ekipie zwycięstw, a może i nawet tego jednego, na przełamanie fatalnej passy, na poprawę nastroju wewnątrz zespołu. Styl tej wygranej jest na dalszym planie, potrzebny od zaraz jest impuls, który pomoże odbić się od dna.

Sobotni rywal będzie bardzo wymagający  - o tym nikogo nie trzeba przekonywać. Drużyny z Wrocławia mówiąc potocznie nigdy naszemu zespołowi „nie leżały”. Przegrywamy jednak mecze, w których powinniśmy notować zwycięstwa, chcąc uniknąć walki w fazie play-out. Dlatego też Astoria gdzieś punkty musi zbierać i pozostaje wierzyć w niespodziankę, którą byłoby ogranie wyżej notowanego rywala z Wrocławia.

Początek meczu w sobotę, 1 lutego o godzinie 19:00 w hali przy ul. Waryńskiego 1.