W obecnym sezonie kielczanie podobnie jak „Asta” pełnią rolę beniaminka I ligi. Gospodarze najbliższego meczu dosyć niespodziewanie pokonali na finiszu poprzednich rozgrywek PWiK Piaseczno i po 11 latach powrócili do rozgrywek centralnych. Wcześniej drużyna z Kielc pod nazwą Cersanit Nomi grała w ekstraklasie, później dzięki wsparciu Lafarge Nida Gips kontynuowała zmagania w III, a następnie w II lidze, z której to właśnie w poprzednim sezonie bezpośrednio awansowała na zaplecze ekstraklasy.
Aktualnie UMKS z bilansem 3-5 zajmuje 13. miejsce. Kielczanie lepiej jak dotąd spisywali się na wyjazdach, skąd przywieźli dwa zwycięstwa (Przemyśl i Poznań), a jedyne zwycięstwo we własnej hali odnieśli w poprzedniej kolejce, pokonując Spójnię Stargard Szczeciński. W pozostałych spotkaniach beniaminek przegrał kolejno z Pruszkowem, Kutnem, Toruniem, Szczecinem i Krosnem.
Po awansie do I ligi w ekipie z Kielc nie doszło do wielkich zmian. Głównym czynnikiem okazał się budżet, który należy do jednego z najniższych w I lidze. Największą stratą było odejście do Przemyśla Dariusza Wyki. W jego miejsce pozyskano jednak Kamila Kameckiego oraz Patryka Bajtusa. Przed meczem z Franz Astorią UMKS dokonał jeszcze jednego transferu. Do drużyny dołączył Rafał Król, który sezon rozpoczynał w lubelskim Starcie.
Sobotnie spotkanie będzie z gatunku tych za cztery punkty. Jeśli gospodarze okażą się lepsi od przyjezdnych, to odskoczą bydgoszczanom na dwa oczka. Jeśli to Franz Astoria okaże się lepsza, wyrówna się z kielczanami punktami, łapiąc tym samym drugi oddech. UMKS podbudowany jest zwycięstwem nad Spójnią, „Asta” z kolei wygraną nad Zniczem. O tym, która z ekip zwycięży w sobotę zadecydują raczej detale. Mamy nadzieję, że bydgoszczanie okażą się lepsi i wrócą z Kielc z tarczą oraz pierwszym wyjazdowym zwycięstwem.