A dlaczego do trzech? Bo jeśli weźmiemy pod uwagę dwa ostatnie sezony, to każdorazowo w SISU Arenie mieliśmy do czynienia z - niestety - smutnym zakończeniem. Gdy byliśmy jeszcze w ekstraklasie, to właśnie ostatni domowy pojedynek z ekipą z Torunia zaważył o tym, że rozgrywki 2022/23 były dla nas ostatnimi na najwyższym krajowym szczeblu. Rok później chcieliśmy szybko wrócić do elity, ale znów nie udało nam się sprawić, by ostatni domowy mecz w SISU Arenie był szczęśliwy. Może więc odmieni się to teraz?

I właśnie dlatego do trzech, a nie do dwóch razy sztuka. Ale oczywiście znów czeka nas bardzo trudne zadanie. Pod pewnym względem nieco jednak łatwiejsze niż przed tygodniem na Podkarpaciu. Wtedy bowiem udaliśmy się na drugi koniec Polski przegrywając 0-2, co rzecz jasna stawiało nas w niesamowicie niekomfortowej sytuacji i nie pozwalało już na jakikolwiek błąd. Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej, bowiem zaczynamy od stanu 0-0, a ponadto odwróciliśmy serię z Sokołem Łańcut o 180 stopni, co na pewno bardzo podziałało na naszą psychikę i co jednocześnie pokazało nam, że nie ma rzeczy niemożliwych.

W Łańcucie zagraliśmy dwa świetne spotkania, żeby nie powiedzieć, że taktycznie wręcz perfekcyjne, zwłaszcza mecz nr cztery. Może zatem dziwić to, że w środę nie byliśmy w stanie pójść za ciosem, znów narzucić swojego stylu i kontrolować gry. Więcej, to właśnie my byliśmy tą stroną, która w zasadzie przez cały czas trwania meczu musiała wynik gonić. W drugiej kwarcie był już nawet moment, że traciliśmy do rywali ponad 20 punktów. Kontuzja Filipa Struskiego i szybkie faule świetnie dysponowanego Mateusza Kaszowskiego miały być tym, co wydatnie ułatwi nam granie. Ale nic z tych rzeczy.

O czym wspomniał na pomeczowej konferencji trener przyjezdnych, pan Maciej Klima, należy wziąć pod uwagę to, że w półfinałach zaplecza ekstraklasy gra już elita tego szczebla - zawodnicy, którzy w wielu przypadkach mają doświadczenie nawet i z gry poziom wyżej, dlatego właśnie to starcie wyglądało tak, a nie inaczej. Mimo że jeszcze przed końcem regulaminowego czasu gry byliśmy w stanie wyjść na prowadzenie, to jednak zespół z Łańcuta miał piłkę meczową. W dogrywce zachowaliśmy jednak więcej sił i mieliśmy też ciut więcej szczęścia.

Teraz natomiast przed nami kolejna przeszkoda - zespół, który od samego początku wymieniany był w gronie najściślejszych faworytów do awansu, a więc Miasto Szkła Krosno. W zeszłym roku trenera Edmundsa Valeiko i jego podopiecznych pod koniec sezonu dotknął duży pech. Kontuzja Maksymiliana Zagórskiego sprawiła wtedy, że zabrakło ważnego ogniwa bliżej kosza. Już w tamtym sezonie łatana była trochę wyrwa na pozycji numer pięć, gdy Przemysław Wrona siadał na ławce rezerwowych. Kontuzja Zagórskiego spowodowała dodatkowo, że Szymon Sobiech także pozostał bez zmiennika i GKS Tychy wykorzystał to już na starcie play-offów. Teraz jest inaczej.

Obecne Miasto Szkła jest dużo bardziej zbalansowane niż miało to miejsce przed rokiem. Przemek Wrona zyskał naturalnego zmiennika (Bartosz Chodukiewicz), ale i na wypadek ewentualnych urazów zabezpieczono się bardzo dobrze na innych pozycjach. Do klubu sprowadzono chociażby bardzo uniwersalnych skrzydłowych, w osobach Michała Chraboty i Jana Góreńczyka. Obu nie jest obce granie na pozycjach od 2 do 4, co także daje dodatkowe pole manewru łotewskiemu szkoleniowcowi. Duża wymienność pozycji, mądra, poukładana gra, gdzie każdy z graczy zna swoją rolę - to główne cechy Miasta Szkła Krosno 2024/25.

Jak wygrać z takim zespołem? Odpowiadając tym samym, co zaprezentowaliśmy dwukrotnie w sezonie zasadniczym. Zarówno w pierwszej rundzie, jak i w rewanżu w Bydgoszczy okazaliśmy się lepsi od rywali, choć szczególnie w październiku wydawała się to dla nas być misja niemożliwa. Po porażce w Sopocie udawaliśmy się w środku tygodnia na drugi koniec Polski i to w dodatku bez Marcina Nowakowskiego i Michała Chylińskiego. W pierwszej połowie gospodarze musieli przeżyć szok, bo to my dyktowaliśmy warunki na parkiecie, prowadząc różnicą kilkunastu „oczek”. Pod koniec było jednak nerwowo, bo popełniliśmy kilka niepotrzebnych błędów, które tak klasowy przeciwnik jest w stanie wykorzystać z zimną krwią.

W Krośnie, w meczach jeden i dwa, bardzo ważna będzie więc pełna koncentracja i realizacja przedmeczowych założeń. No i oczywiście skuteczność, z którą ostatnio się nieco przekomarzamy. W dwóch pierwszych domowych meczach z Sokołem nie przekroczyliśmy 35% z gry, by w Łańcucie nie mieć z tym już żadnych problemów. W decydującym momencie, a więc w piątym spotkaniu półfinałów, zaczęliśmy od 2/13, a później jeszcze 4/22 z gry, więc to, że skończyliśmy to starcie z nieco ponad 40-procentową skutecznością, już jest sukcesem. Od połowy drugiej kwarty zanotowaliśmy więc 24/47 w próbach z gry, a to już brzmi zupełnie inaczej.

Gdybyśmy więc w taki sposób weszli w ostatni mecz, być może dogrywka nie byłaby potrzebna. Ale teraz nie ma się co już nad tym głowić. To jest już za nami, więc ważne, co przed nami. A przed nami wielki finał, o który walczyliśmy cały sezon. Łatwo nam na pewno nie będzie, bo Miasto Szkła wydaje się być ekipą kompletną z odpowiednimi akcentami, z liderami, graczami drugiego planu, a także takimi, których rola nieraz może i nie jest największa, ale wchodząc na parkiet zostawiają oni na nim multum zdrowia i dokładają sporą cegiełkę do całokształtu prezentowanego przez krośnian.

Tre Jackson, Hubert Łałak, Michał Jankowski, Przemysław Wrona i Michał Chrabota, a po drugiej stronie m.in. Martyce Kimbrough, Kuba Andrzejewski, Szymon Kiwilsza, Michał Chyliński czy Karol Kamiński. Będzie zapewne mocno iskrzyć! I już można w tym finale doszukiwać się jeszcze jednego ważnego aspektu. Odkąd pojawił się przepis mówiący o tym, że pierwszoligowe kluby mogą stawiać na jednego obcokrajowca w meczu, przez I ligę przewinęło się kilka wyróżniających się postaci. Mimo to żaden z cudzoziemców tych ekip, które awansowały do ekstraklasy, nie otrzymał później szansy gry w beniaminku na parkietach najwyższego krajowego szczebla. Tym razem wydaje się, że może być inaczej.

Oczywiście to my chcielibyśmy awansować, ale ktokolwiek wygra finał, to wydaje się, że w składzie na sezon 2025/26 powinno znaleźć się miejsce dla Tre Jacksona lub naszego Tyce'a! Jak ostatecznie będzie? Czas pokaże. A kto wygra wielki finał? Tego dowiemy się najpóźniej 24 maja. Pierwsze dwa mecze zagramy w Krośnie - w sobotę 10 maja i dzień później, a więc w niedzielę 11 maja. Oba spotkania rozpoczną się o godzinie 19:00. Transmisje przeprowadzi serwis Emocje.TV!