Środowe spotkanie z Enea Basketem Poznań nie potoczyło się po naszej myśli. Jesteśmy jednak bardzo dumni z tego, że mimo wielu przeciwności w tym starciu, nie poddaliśmy się do samego końca i walczyliśmy do ostatniej syreny. To na pewno cieszy, bo pokazuje, że cokolwiek by się działo, głów nie zwieszamy, a rywale muszą się przeciwko nam mieć na baczności od początku do końca. Terminarz również ułożył się dla nas na tyle szczęśliwie, że porażki z zespołem z Wielkopolski długo nie rozpamiętujemy, bo już w sobotę nadejdzie okazja, by poprawić sobie humory.

Czeka nas jednak niełatwe zadanie, bo ŁKS Coolpack Łódź to jedna z najbardziej nieprzewidywalnych ekip w całej Bank Pekao S.A. I lidze. Rozgrywki 2024/25 dla beniaminka nie rozpoczęły się zbyt dobrze. Kto jednak wie, czy bardzo odważna decyzja ze zmianą szkoleniowca nie okazała się kluczowa, by sezon uratować. Działacze dość szybko zdecydowali się bowiem podziękować architektowi awansu - Jarosławowi Krysiewiczowi i powierzyć zespół w ręce Piotra Trepki, którego nikomu, kto interesuje się łódzkim basketem, przedstawiać nie było trzeba.

W chwili roszady na stanowisku head coacha, ŁKS Coolpack miał na swoim koncie bilans 3-6, zatem jak na beniaminka - ani rewelacyjny, ani też przesadnie zły. Mogło się więc wydawać, że być może zbyt szybko zdecydowano się na taki zabieg, ale decyzja bardzo szybko się obroniła. W zasadzie od razu. Już w swoim pierwszym meczu pod wodzą nowego sternika łodzianie pokonali bowiem KKS Polonię Warszawa, a następnie zwyciężyli Bears Uniwersytet Gdański Trefl Sopot, w obu tych spotkaniach przekraczając barierę stu zdobytych punktów.

Zadziałał w tym wypadku efekt tzw. „nowej miotły”, dzięki czemu kilku graczy od razu uwolniło swój potencjał zwłaszcza do gry w ataku. Oczywiście, nie jest też tak, że na chwilę obecną ŁKS jest zespołem, którego nie da się pokonać, gdyż beniaminek zanotował też kilka porażek, jednak od momentu zmiany trenera ma on bilans 9-6. W ostatnich trzech meczach nasz sobotni rywal znów pokazał, jak mocny jest zwłaszcza po atakowanej stronie parkietu.

W przegranym starciu z WKS Śląskiem II Wrocław, ŁKS zdobył 98 punktów. Za to w kolejnych dwóch starciach - już wygranych - zanotował odpowiednio 98 i 96 „oczek”. Są to więc wyniki każące sądzić, że w SISU Arenie może dojść do bardzo ofensywnego widowiska. Co ciekawe, to jednak właśnie my okazaliśmy się jak do tej pory tym zespołem, który zatrzymał ŁKS na najniższej zdobyczy. W I rundzie wygraliśmy w Łodzi, ograniczając gospodarzy do zaledwie 61 zdobytych punktów.

Sami rzuciliśmy ich wtedy jednak również niewiele, bo 72. Było to wówczas dość specyficzne widowisko, w którym żadna z drużyn nie zdołała tak naprawdę złapać swojego flow w ataku. W naszych szeregach nie było wtedy zdecydowanego lidera, ale z dobrej strony pokazali się zwłaszcza Filip Siewruk i Wojciech Dzierżak. Warte odnotowania było jednak to, że każdy z graczy, którzy pojawili się na parkiecie, dołożył od siebie cegiełkę w postaci zdobyczy punktowej.

Nieco słabiej zagrali tam nasi liderzy, a więc Szymon Kiwilsza i Martyce Kimbrough, na których zawsze bardzo mocno liczymy. Nie inaczej będzie w sobotę, tym bardziej po meczu z Enea Basketem, w którym obaj mieli naprawdę duże problemy w grze w ataku przeciwko agresywnie broniącym poznaniakom. Wiadomo jednak na pewno, że ŁKS zadania im nie ułatwi. „Kiwi” będzie musiał mierzyć się z Oleksandrem Antypovem, a naprzeciwko Tyce'a stanie chociażby Norbert Kulon czy Szymon Pawlak.

Kluczowymi zawodnikami z obwodu są jednak Alan Czujkowski i Marcin Tomaszewski, którzy również mają już na swoich barkach odpowiedni bagaż pierwszoligowego doświadczenia. Uznanych młodzieżowców w Łodzi także nie brakuje. Na pierwszy plan wysuwa się jednak zdecydowanie Igor Urban, który w tym sezonie poczyna sobie bardzo odważnie. Widać to chociażby po jego trzech ostatnich występach, w których notował średnio 18, 20 i ponownie 18 punktów, stanowiąc olbrzymie wsparcie dla liderów.

Widać więc wyraźnie, że w sobotę czeka nas kolejne ważne i duże wyzwanie. Łatwo na pewno nie będzie, bo ŁKS to zdecydowanie nie jest zespół z rodzaju tych, który odda cokolwiek za darmo. Oj nie. Liczymy zatem po raz kolejny na pełną SISU Arenę i gorący doping od samego początku aż do ostatniej syreny, po której - miejmy nadzieję - to właśnie my cieszyć się będziemy z kolejnej wygranej w sezonie.

Początek sobotniego spotkania zaplanowano na godzinę 20:00. Transmisja w serwisie Emocje.TV: https://nowe.emocje.tv/ppv/enea-abramczyk-astoria-bydgoszcz---lks-coolpack-lodz,353636.