Uff. Po niedzieli możemy odetchnąć, choć w sobotę miny mieliśmy nietęgie. W pierwszym meczu GKS zabrał nam wszelkie atuty i zasłużenie przegraliśmy, ale za to w niedzielę poprawiliśmy sobie humory i to my odnieśliśmy pewne zwycięstwo, choć w czwartej kwarcie przyszło pewne rozprężenie.
O sobotnim spotkaniu musimy jak najszybciej zapomnieć, bo było to zdecydowanie najsłabsze starcie, które rozegraliśmy w tegorocznych play-offach. Nawet dwa mecze, które przegraliśmy z Weegree AZS Politechnika Opolską, nie były w naszym wykonaniu tak złe, jak pierwszy pojedynek w serii z GKS-em Tychy, który finalnie przegraliśmy 61:71.
Już sam wynik najdobitniej pokazuje, że całościowo nie był to mecz ataku, zwłaszcza w naszym wykonaniu. Zaledwie 61 punktów zdobytych w SISU Arenie to rezultat naprawdę bardzo słaby. W całym spotkaniu trafiliśmy 35 procent swoich rzutów z gry, w efekcie czego mieliśmy mało asyst (13), co wcześniej było niejako naszym znakiem rozpoznawczym. Ze słabej strony pokazaliśmy się także na linii rzutów wolnych, pudłując aż dziesięć razy.
To wszystko złożyło się na to, że już po pierwszym dniu musieliśmy gonić wynik rywalizacji, więc przeżywaliśmy niejako déjà vu tego, co miało miejsce w serii z zespołem z Opola, choć na pewno wtedy w meczu nr jeden byliśmy bliżsi sukcesu. Decydująca okazała się czwarta kwarta. Po trzydziestu minutach na tablicy był bowiem remis - po 49.
W najważniejszym momencie sprawy w swoje ręce wziął jednak Karol Kamiński. Gdy bowiem było 57:62, zmarnowaliśmy kilka szans, a w odpowiedzi jeden z liderów GKS-u się nie pomylił i była to niejako akcja, która zamknęła mecz. Zabrakło nam bowiem czasu na odwrócenie losów rywalizacji, a w kolejnych fragmentach to Kamiński wykorzystywał rzuty wolne, zapewniając GKS-owi wygraną.
W niedzielę rywale poszli za ciosem i zaczęli ze sporym animuszem. To oni dyktowali warunki w pierwszej odsłonie, po której prowadzili 19:17. I wtedy - dla odmiany, patrząc na sobotni mecz - nadeszło nasze najlepsze dwadzieścia minut w tych play-offach. Już do przerwy schodziliśmy prowadząc (33:25), a po powrocie z szatni się nie zatrzymaliśmy i dzięki temu po trzech kwartach spotkanie było rozstrzygnięte (63:39).
Cieszyć na pewno może fakt, że swoją skuteczność w rzutach za trzy odnalazł Filip Małgorzaciak, który trafił cztery z czterech prób z dystansu. To okazało się ważne, bo po tym jak w sobotę jedni i drudzy pudłowali zza linii 6,75, dzień później obie drużyny miało po dziewięć skutecznych rzutów zza łuku. Ale nie to było kluczowe, bo przede wszystkim dobrze chroniliśmy swojej obręczy.
Dość napisać, że GKS przez czterdzieści minut miał za dwa punkty 8/33, a my 16/29, zatem to okazało się kluczem. Wysocy rywali (Zmarlak, Walski, Duda i Nowakowski) trafili tylko dwa razy za dwa punkty, choć oddali dziesięć takich prób. Do zdecydowanej poprawy przed meczami w Tychach mamy jednak na pewno ochronę swojego kosza, jeśli chodzi o zbiórki.
O ile w sobotę nie wyglądało to źle (GKS miał dziewięć zbiórek w ataku), o tyle w niedzielę pozwoliliśmy przeciwnikom na aż szesnaście zbiórek ofensywnych. Na nasze szczęście w innych elementach byliśmy zdecydowanie lepsi, wobec czego nasze końcowe zwycięstwo nie podlegało dyskusji.
Wprawdzie wynik mógłby być jeszcze bardziej okazały i znów rozluźniliśmy się w ostatniej odsłonie, ale ani razu tyszanie nie zbliżyli się do nas na mniej niż dziesięć „oczek”. I to mimo tego, że popełniliśmy też aż dziewięć strat, co najdobitniej świadczy o naszym rozprężeniu, a tego w play-offach trzeba się wystrzegać. W tym starciu nic nas to nie kosztowało, ale i tak nie powinno mieć miejsca.
Mamy więc bardzo dużo materiału do analizy przed kolejnym weekendem. Musimy szybko wyciągnąć wnioski, a także odpocząć i bardzo dobrze przygotować się do dwóch kolejnych meczów. Wiemy bowiem już na pewno, że do Tychów jedziemy na dwa spotkania.
Pierwszy mecz półfinałowy:
Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – GKS Tychy 61:71 (19:13, 10:18, 20:18, 12:22)
Enea Abramczyk Astoria: Filip Małgorzaciak 12, Szymon Kiwilsza 11, Damian Jeszke 7, Filip Zegzuła 7, Mateusz Kaszowski 4 - Andre Walker 13, Jakub Stupnicki 6, Piotr Wińkowski 1, Kacper Burczyk 0, Michał Pluta 0, Piotr Śmigielski 0, Jakub Ulczyński 0.
GKS: Karol Kamiński 17, Szymon Szmit 14, Szymon Walski 6, Paweł Zmarlak 3, Mateusz Samiec 2 - Karol Nowakowski 14, Maciej Koperski 12, Maksymilian Duda 2, Ilian Węgrowski 1.
Drugi mecz półfinałowy:
Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – GKS Tychy 74:58 (17:19, 16:6, 30:14, 11:19)
Enea Abramczyk Astoria: Damian Jeszke 15, Filip Małgorzaciak 14, Mateusz Kaszowski 12, Filip Zegzuła 8, Szymon Kiwilsza 4 - Piotr Śmigielski 6, Jakub Stupnicki 5, Piotr Wińkowski 5, Andre Walker 3, Kacper Burczyk 2, Jakub Ulczyński 0.
GKS: Karol Kamiński 15, Mateusz Samiec 9, Szymon Szmit 7, Paweł Zmarlak 3 (12 zb.), Szymon Walski 2 - Maciej Koperski 11, Karol Nowakowski 7, Maksymilian Duda 4, Artur Danielak 0, Ilian Węgrowski 0.