Nasza piąta wyjazdowa porażka z rzędu stała się faktem. W słupskiej Gryfii długo byliśmy na prowadzeniu i znów wypuściliśmy korzystny wynik w ostatniej kwarcie. Ostatecznie przegraliśmy 78:82 i tym samym wróciliśmy do domu z niczym.

Po raz kolejny byliśmy bardzo blisko triumfu. Końcówki nie są jednak naszą domeną w ostatnich spotkaniach. Jedynie w Warszawie, przy bardzo wysokim prowadzeniu Legii, byliśmy w stanie wrócić do gry i doprowadzić do nerwowej końcówki. W Słupsku powtórzyliśmy jednak scenariusz, który miał miejsce w Szczecinie, ale z pewną różnicą.

Wprawdzie w Netto Arenie prowadziliśmy już 21:5, ale miało to miejsce jeszcze w pierwszej kwarcie, więc gospodarze bez problemu zdołali większość strat odrobić jeszcze przed zejściem do szatni na przerwę. Tym bardziej bolesne jest więc to, co zadziało się w Gryfii, gdzie prowadziliśmy 55:42 na czternaście minut przed końcem spotkania.

Od tego momentu zdobyliśmy jednak 23 punkty, a gospodarze aż 40! Jeśli więc przez dwadzieścia sześć minut straciliśmy w zasadzie tyle samo punktów, co przez ostatni kwadrans (nawet niecały), to widać wyraźnie, że nasza koncentracja w decydującym fragmencie nie była w najlepszej kondycji. Ewidentnie zaciął się też nasz atak. Jeśli chodzi o Mike’a Smitha, nie funkcjonował on od początku i nie zmieniło się to także w najważniejszych akcjach.

W końcówce nie zawiedli jedynie Benjamin Simons i pewny w całym meczu Daniel Szymkiewicz. Na dwie minuty przed końcem było tylko 77:75, bo nasz kapitan wykorzystał trzy rzuty wolne po faulu Davida Dileo. Problem jednak w tym, że chwilę później parkiet z limitem fauli opuścił Myke Henry i nasza siła rażenia tym samym mocno zmalała. I wtedy mecz przejął Billy Ivey.

Lider słupszczan najpierw popisał się dobrą akcją w defensywie, a następnie trafił z dystansu (81:75) i było po meczu. Po przerwie dla Thanasisa Skourtopoulosa wykonaliśmy bardzo szybką akcję, ale rzut z narożnika Bena nie znalazł drogi do kosza gospodarzy. W całym meczu byliśmy dużo lepsi od rywali w walce na tablicach, w tym zbiórkach ofensywnych.

Pozwoliło nam to wygrać statystykę punktów z ponowień (15-7). Wyraźnie lepsi byliśmy także w kwestii zdobyczy z szybkiego ataku (16-7) i punktach ze strat (15-13), ale mimo to nie byliśmy w stanie przechylić szali na swoją stronę…

Grupa Sierleccy Czarni Słupsk – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 82:78 (19:25, 15:13, 20:22, 28:18)

Grupa Sierleccy Czarni: Billy Ivey 19, David Dileo 18, Bartosz Jankowski 15, Jakub Schenk 9, Mikołaj Witliński 1 - Jakub Musiał 14, Shavon Coleman 4, Paweł Leończyk 2, De'Quon Lake 0.

Enea Abramczyk Astoria: Daniel Szymkiewicz 22, Myke Henry 18, Benjamin Simons 17, Paulius Petrilevicius 4, Mike Smith 2 - Igor Wadowski 8, Łukasz Frąckiewicz 5, Nathan Cayo 2, Aleksander Lewandowski 0.