W czwartek, po bardzo emocjonującym spotkaniu, odnieśliśmy niezwykle ważne zwycięstwo w kontekście utrzymania się na parkietach Energa Basket Ligi. W Gdyni pokonaliśmy miejscową Suzuki Arkę 88:85. Najlepszym strzelcem naszej ekipy był Daniel Szymkiewicz.

Od samego początku w naszej grze widać było bardzo duże zaangażowanie. Po dobrej akcji wspomnianego już Daniela Szymkiewicza, prowadziliśmy 11:3. Nie byliśmy jednak w stanie utrzymać tej zaliczki. I nie tylko tej. W późniejszych fragmentach meczu parokrotnie uciekaliśmy gdynianom, ale ci za każdym razem nas dopadali. Ale nie był to nasz jedyny problem w pierwszej połowie. Innym były rzuty trzypunktowe, a w zasadzie ich brak.

W trakcie pierwszych dwudziestu minut ani razu nie zdołaliśmy celnie przymierzyć zza łuku, ale i tak prowadziliśmy. Szkoda jednak, że tylko 43:42, bo w pewnym momencie nasze prowadzenie wynosiło już dziesięć punktów. Całą tę przewagę zbudowaliśmy dzięki agresywnej grze, co z kolei stawiało nas na linii rzutów wolnych. Ale i tego nie udało nam się obronić. Bardzo źle zagraliśmy w ciągu ostatnich trzech minut drugiej kwarty, dając się rozpędzić zwłaszcza Novakowi Musiciowi. Zresztą to właśnie on wjazdem pod kosz ustalił wynik po pierwszej połowie.

Trzecią kwartę zaczęliśmy bardzo źle. Dwa razy daliśmy gospodarzom uciec na sześć punktów, ale momentalnie odrabialiśmy straty. Wtedy mecz mocno się wyrównał i do samego końca tej części trwała walka cios za cios. Ostatnie dziesięć minut lepiej rozpoczęliśmy my. Była to też kwarta, w której wreszcie zaczęliśmy regularnie trafiać z dystansu. Od stanu po 65, kolejne dwanaście „oczek” zdobyliśmy właśnie rzutami zza łuku, jednak Suzuki Arka cały czas była blisko nas.

Jednym z kluczowych momentów całego spotkania było jednak nasze ostatnie trafienie za trzy w tym meczu. Po zamianie krycia przy Danielu Szymkiewiczu znalazł się Adam Hrycaniuk, ale nasz zawodnik nie zdecydował się na podjęcie próby minięcia wyższego rywala, ale oddał rzut, po którym prowadziliśmy 84:80. Emocji jednak nie brakowało, bo po punktach niezawodnego wśród rywali Musicia na tablicy było 82:84. Obie drużyny marnowały jednak swoje szanse, ale przełamał to Mike Smith, który popisał się akcją dwa plus.

Dodatkowego rzutu jednak nie trafił, momentalnie odpowiedział DJ Fenner i zrobiło się nerwowo. Po czasie dla Thanasisa Skourtopoulosa mieliśmy spore trudności z wyprowadzeniem swojej akcji, a ostatecznie faulowany był Nathan Cayo. Nasz zawodnik wytrzymał jednak próbę nerwów na linii rzutów wolnych i - jak się okazało - ustalił wynik spotkania na 88:85 dla nas. Po jego celnych próbach do remisu próbował jeszcze doprowadzić Dominik Wilczek, ale jego rzut z połowy boiska okazał się niecelny, choć wcale nie brakowało wiele, by piłka wpadła do naszego kosza.

Suzuki Arka Gdynia – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 85:88 (19:20, 23:23, 21:18, 22:17)

Suzuki Arka: Novak Musić 28, Bartłomiej Wołoszyn 20, Adam Hrycianiuk 9, Trey Wade 7, DJ Fenner 5 - Adrian Bogucki 12, Dominik Wilczek 4, Aleksy Janiec 0, Wiktor Sewioł 0.

Enea Abramczyk Astoria: Daniel Szymkiewicz 22, Mike Smith 18, Myke Henry 13, Benjamin Simons 11, Paulius Petrilevicius 4 - Nathan Cayo 7, Łukasz Frąckiewicz 6, Aleksander Lewandowski 4, Igor Wadowski 3, Jakub Stupnicki 0.