Paweł Lorek: Na początku naszej rozmowy pragnę Ciebie serdecznie powitać w imieniu kibiców i redakcji Enea Astorii! To świetna wiadomość, że jesteś z nami i po 13 latach ponownie zagrasz w czarno-czerwonych barwach. Twój powrót był jednym z marzeń wielu sympatyków naszego klubu, w którym koszykarsko dorastałeś. Czy także odbierasz to wszystko w podobny sposób?

Michał Chyliński: Dziękuję bardzo za te słowa i jest mi niezmiernie miło z tego powodu. Zawsze miałem gdzieś w głowie takie myśli, że fajnie byłoby wrócić do mojego macierzystego klubu czyli miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło. Wiele jednak czasu upłynęło od momentu, gdy ostatni raz grałem w Bydgoszczy, więc zdecydowanie podpis pod obecnym kontraktem był dla mnie sentymentalny. Z drugiej strony decyzja ta była bardzo dobrze przemyślana. Jestem ambitnym człowiekiem i to nie jest tak, że powracam do Bydgoszczy, aby przeczekać do emerytury. Bardzo mi się podoba, że w tym klubie pracuje wiele ambitnych osób, a wśród nich właśnie prezes Bartłomiej Dzedzej, trener Artur Gronek i jeszcze wiele innych osób i właśnie z taką grupą chciałbym stawiać sobie wysokie wyzwania. Moim obecnym celem jest rozwijać się wraz z Enea Astorią i osiągać w ekstraklasie jak najlepsze wyniki właśnie z moim macierzystym klubem.

W ostatnim czasie nie byłeś formalnie zawodnikiem Enea Astorii, ale obracałeś się w naszym środowisku. Przed rozgrywkami często przygotowywałeś się na bydgoskich obiektach, byłeś obecny na naszych meczach w roli kibica, a nawet gościłeś w programie „Śniadanie z Enea Astorią”. Kiedy po raz pierwszy padła myśl, że Michał Chyliński może ponownie zagrać w czarno-czerwonych barwach?

Moje myśli o tym, że mógłbym ponownie zagrać w Bydgoszczy pojawiły się wraz z awansem Enea Astorii do finałów I ligi. Pomyślałem sobie wtedy, że Astoria ma spore szanse na awans do ekstraklasy i gdyby tak się stało, to fajnie byłoby ponownie zagrać dla "Asty". W momencie gdy Enea Astoria ostatecznie awansowała do PLK, to wiele znajomych osób zaczęło do mnie pisać odnośnie potencjalnej gry w Astorii, jednak taki transfer wiązał się także z wieloma innymi kwestiami m.in. finansowymi, więc do końca nie byłem świadomy czy taka opcja wchodziłaby w grę. Mniej więcej 3-4 dni po zakończeniu sezonu I ligi zacząłem bardziej zaawansowane rozmowy z prezesem Bartłomiejem Dzedzejem i przekonało mnie to, że organizacja w naszym bydgoskim klubie stoi na bardzo wysokim poziomie i jest świetne zaplecze, To wszystko razem przekonało mnie właśnie do podpisania kontraktu z Enea Astorią.

Naszej drużynie udało się awansować do ekstraklasy czym zaskoczyliśmy wszystkich nie tylko w Bydgoszczy, ale i w całym kraju. Zapytam jednak czysto teoretycznie: czy gdyby Enea Astoria w najbliższym sezonie występowałaby w I lidze, czy wtedy też byłaby szansa na Twój powrót do Bydgoszczy?

Jestem po udanym sezonie w ekstraklasie i zawsze stawiam sobie możliwie najwyższe cele sportowe, więc osobiście uważam, że do takiego obrotu sprawy raczej by nie doszło. Przez najbliższe lata chciałbym grać na najwyższym szczeblu rozgrywek w kraju. Na szczęście „Asta” awansowała do ekstraklasy, więc nie staliśmy przed tego typu problemem. Przy okazji chciałbym serdecznie pogratulować całej bydgoskiej drużynie wywalczenia awansu do ekstraklasy. Osobiście oglądałem wszystkie Play-offowe mecze Astorii i byłem pełen podziwu bardzo dobrej gry całego zespołu. W finale Śląsk został właściwie zdeklasowany więc należą się ogromne brawa dla całego zespołu.

Co skłoniło Ciebie do podpisania kontraktu aż na okres 3 lat? W Bydgoszczy tego typu umowy były ostatnio wprowadzane dość często, ale w polskim światku koszykarskim to ciągle dość rzadko spotykana rzecz.

Kontrakt na okres 3 lat wynika z tego, że chciałbym uczestniczyć w projekcie odradzającej się Enea Astorii. Mam zamiar z moim macierzystym klubem osiągać coraz wyższe cele i traktuję to jako długoletnie wyzwanie, a nie wyłącznie jako roczną przygodę. Chciałbym z czarno-czerwonymi zaprezentować się w ekstraklasie z jak najlepszej strony i wspólnie dążyć do rozwoju całego klubu. Nie ma co ukrywać, że dłuższy kontrakt to także pewnego rodzaju stabilizacja i będę mógł na stałe przeprowadzić się do mojego rodzinnego miasta.

Przy okazji ogłoszenia transferu do „Asty” pisałem artykuł na stronę główną i wymieniałem w nim ważniejsze osiągnięcia z Twojej bogatej kariery koszykarskiej w tym m.in. Mistrzostwo Polski, 5-krotne wicemistrzostwo, występy w reprezentacji Polski oraz w Eurolidze. A Ty co uznajesz za swój największy sukces osobisty?

Za największe sukcesy uznaję przede wszystkim 2 kwestie. To zdobycie Mistrzostwa Polski z Turowem Zgorzelec, a także występy w reprezentacji Polski podczas Mistrzostw Europy rozgrywanych w naszym kraju w 2009 roku. Występy w Eurobaskecie w Polsce szczególnie utkwiły w mojej pamięci bo to niesamowita sprawa, że mogłem reprezentować swój kraj na mistrzostwach, które dodatkowo były rozgrywane przed polską publicznością. Bardzo ważnym osiągnięciem dla mnie było także zdobycie Pucharu Polski w ubiegłym sezonie z ekipą z Ostrowa Wielkopolskiego.

Można powiedzieć, że na parkiecie jesteś graczem niezwykle uniwersalnym. Grasz na pozycji rzucającego obrońcy, niskiego skrzydłowego, ale w czasach ekstraklasy w Bydgoszczy byłeś przymierzany do gry jako rozgrywający i do dzisiaj dostajesz piłkę do rąk w celu rozegrania. Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej?

Obecnie najlepiej czuję się na „dwójce”, chociaż faktem jest, że do 22 roku życia byłem przymierzany do gry jako rozgrywający. Piłka nie jest mi obca i czasami trzeba rozegrać akcję, ale jednak najwięcej czasu spędzam na dwójce i też najwięcej czasu treningowego poświęcam do rozwijania umiejętności na tej właśnie pozycji. Z drugiej strony w naszej lidze nie ma tak wielu mocnych i silnych fizycznie „trójek”, które grałyby przykładowo tyłem do kosza, tak jak Almeida czy Bostic, więc z powodzeniem mogę też zagrać na pozycji niskiego skrzydłowego. Bardzo wielu graczy w lidze gra teraz uniwersalnie.

Niestety na przestrzeni całej Twojej koszykarskiej kariery nie omijały i Ciebie większe lub mniejsze kontuzje. W jakiej jesteś obecnie kondycji fizycznej, gdyż ostatnie 2 lata w Ostrowie Wielkopolskim były dla Ciebie całkiem udane pod tym względem.

Wiemy, że koszykówka to sport fizyczny, a więc takie tygodniowe czy dwutygodniowe absencje są normalne w tym zawodzie. Obecnie czuję się bardzo dobrze, a ostatnie 2 lata były dla mnie udane pod względem zdrowotnym. Duża w tym oczywiście zasługa świetnego fachowca Artura Packa, z którym współpracowałem w Stali czy na GetBetter. Wiem doskonale co muszę robić, aby być w jak najlepszej formie, a przed najbliższym sezonem także będę przygotowywał się pod okiem Artura. Niestety są takie sytuacje losowe, w których nie da się zabezpieczyć przed różnego rodzaju kontuzjami, ale mam nadzieję, że takie będą mnie omijać.

Jest jeszcze bardzo wcześnie, a Enea Astoria najszybciej ze wszystkich klubów ekstraklasowych zabrała się do budowania składu na najbliższy sezon. Czy masz już jakieś oczekiwania względem kolejnych rozgrywek i jaki wynik chciałbyś osiągnąć z czarno-czerwonymi?

Musimy jeszcze poczekać na skompletowanie całego naszego składu i innych drużyn, a dopiero wtedy będziemy mogli określić nasze realne cele. Myślę, że naszym celem topowym byłaby prawdopodobnie walka w okolicach Play-off bo na przestrzeni ostatnich sezonów, żaden beniaminek nie zbliżał się do takiego poziomu, więc byłby to z pewnością bardzo dobry wynik.

Przedostatnim pytaniem nawiążę nieco do historii. Przy okazji Twojego transferu odezwał się do mnie historyk „Asty” Mariusz Rybka i poprosił, abym zadał to pytanie. Twój debiut w barwach seniorskiej drużyny Astorii w rozgrywkach ligowych nastąpił w sezonie 2005/06, ale są też takie informacje, że po raz pierwszy w ekipie seniorskiej zagrałeś już w 2002 roku, kiedy trenerem był Adam Ziemiński. Podobno były rozgrywane mecze towarzyskie z ŁKS-em Łódź i zagrałeś w bydgoskiej drużynie wraz z juniorami, kiedy to zdobyłeś 9 punktów, ale także seniorami i w tym przypadku zdobyłeś 1 punkt, a miałeś wtedy 16 lat. Czy potwierdzasz takie informacje?

Niestety nie pamiętam już tak dobrze tych starych czasów (śmiech). W przeszłości brałem udział w tak wielu różnych meczach, że niestety nie pamiętam już wszystkich, ale jeśli trenerem był wtedy Adam Ziemiński, który nauczył mnie wiele w latach młodości, to może być faktycznie prawda.

Mało tego w barwach „Asty” grał wtedy Dorian Szyttenholm i teraz będziesz miał okazję zagrać z nim w jednej drużynie ponownie.

Bardzo się z tego powodu cieszę.

Kończąc już rozmowę, czego można Ci życzyć na zbliżający się sezon?

Z pewnością nie będę tutaj oryginalny, ale przede wszystkim zdrowia i wielu zwycięstw dla całego naszego zespołu.

Tego życzymy z całego serca Tobie i Enea Astorii na cały nadchodzący sezon. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję bardzo.