Bardzo trudno przy tak niesamowitych emocjach, skupić się na aspekcie sportowym czy też taktycznym, jaki mogliśmy zaobserwować podczas trzeciego meczu finałowego. Po prostu przy niesamowicie głośnym dopingu swoich kibiców, czarno-czerwoni po raz trzeci udowodnili, że dysponują lepszym i przede wszystkim szerszym zespołem jak FutureNet Śląsk. Wrocławianie robili co mogli, zmieniali taktykę na różne sposoby, a nawet próbowali manewru wstawiając do składu trzech wysokich graczy. Na nic się to jednak zdało bo jeśli jakiś fragment przynosił korzyść dla wrocławian, to podopieczni Grzegorza Skiby odpowiadali zaraz skutecznymi akcjami i prowadzili przez większość meczu różnicą ok. 10 punktów. Sam mecz był trudny i bardzo fizyczny, ale czarno-czerwoni grali tak mądry basket jak tydzień temu we Wrocławiu i udowodnili, że jeśli byłaby taka potrzeba to pokonaliby Śląsk jeszcze raz. Enea Astoria pozostawiła na parkiecie całe swoje serce do gry, nie przestraszyła się rywala i zagrała tak, jakby właśnie była faworytem do awansu! Do teraz ciężko w to uwierzyć, że nasi koszykarze wygrali z faworyzowanym Śląskiem aż 3-0, ale taka jest właśnie prawda!

W pierwszej kwarcie FutureNet Śląsk wyglądał na zespół zmobilizowany do tego, aby wyjechać z Bydgoszczy z wygraną. Przyjezdni wiedzieli, że mają nóż na gardle i musieli wyrwać 2 wygrane w Artego Arenie. Goście grali w pierwszej kwarcie skutecznie, ale można śmiało napisać, że nie zaskoczyli nas niczym szczególnym, czego moglibyśmy się nie spodziewać. Dziewa chciał rozciągnąć grę Śląska na obwodzie, ale gdy wrocławianom przestały wpadać rzuty, to wbijali się w pomalowane, gdzie nie mieli szczególnych szans na powodzenie. Wszystko wiele razy sprowadzało się do izolacji, mieliśmy zmiany krycia, ale Enea Astoria już tutaj była, wszystko widziała i te momenty po prostu wygrywała. Świetnie grał dziś Kukiełka, jak zwykle swoje pod koszem robił Frąckiewicz z Dłuskim, a grą dowodził Nowakowski. W taki sposób zagraliśmy świetnie w ataku i do przerwy prowadziliśmy 49:39.

Po przerwie FutureNet chciał nas zaskoczyć, gdy trener Hyży wrzucił do składu trzech wysokich, którzy mieli wygrywać zbiórkę. Początkowo taki pomysł okazał się nawet skuteczny, ale problem w tym, że Jarmakowicz nie wytrzymał zbyt wiele czasu na parkiecie przy takiej intensywności, Michałek zdobył 1 punkt w ciągu całej serii i nagle swój debiut w finale musiał zaliczyć Michał Sasik, który pod presją naszej publiczności był 0/4 z linii. To Enea Astoria zmusiła gości do takiej taktyki, gdy Śląsk widział, że samymi trójkami nie wygra tego meczu. W końcu opanowaliśmy i taką wersję gry wrocławian, a przed ostatnią częścią prowadziliśmy już 67:58.

Ostatnia kwarta, to zawsze nerwowe wyczekiwanie na syrenę końcową. Niby jesteś już blisko sukcesu, a jednak musisz być skoncentrowanym do samego końca, aby nie zawieść kibiców i nie pozwolić sobie wydrzeć sukcesu na samym końcu. W końcówce jednak Enea Astoria kolejny raz pokazała swój silny charakter. W ostatniej części sędziowie pozwalali na bardzo fizyczną grę, ale nie zmyliło to podopiecznych Grzegorza Skiby. Gorąco zrobiło się jeszcze na 2 minuty przed końcem, gdy Dziewa zmniejszył straty Śląska do 80:75. Na szczęście jednak zaraz potem trójkę na typowy „dagger” rzucił Nowakowski, a Frąckiewicz trafił 2 rzuty wolne i mogliśmy już zacząć świętować historyczny awans do Energa Basket Ligi!

W trzecim meczu 19 punktów, 7 asyst i 0 strat uzbierał Marcin Nowakowski więc gdyby władze ligi przydzielały nagrodę MVP za finały, to prawdopodobnie taka nagroda powędrowałaby właśnie do naszego rozgrywającego. Poza tym Grzegorz Kukiełka robił nam dziś całą grę na obwodzie, miał 14 punktów i 4/7 za 3, a Łukasz Frąckiewicz miał 13 punktów i 6 zbiórek. Swoje pod koszem tradycyjnie robił też Jakub Dłuski i może miał tylko 5 punktów, ale także świetne 14 zebranych piłek oraz 4 asysty, a kapitan Michał Aleksandrowicz poszedł w 11 punktów z 8 rzutów. W ekipie FutureNet Śląska Aleksander Dziewa miał bardzo efektywne 20 punktów, 8/12 z gry i 7 zbiórek, ale reszta jego kolegów z drużyny ponownie miała problemy przeciwko bardzo mądrej defensywie gospodarzy i Śląsk skończył z tylko 37,7% z gry.

Tym samym nasz awans do ekstraklasy stał się faktem! Na pełne podsumowanie zmagań Enea Astorii w kończącym się sezonie przyjdzie jeszcze czas, ale już teraz należą się niesamowite słowa uznania dla całej ekipy czarno-czerwonych! Absolutnie każdy stanął na wysokości zadania w naszym klubie, począwszy od sztabu szkoleniowego, przez koszykarzy, zarząd, sponsorów, kibiców i wiele innych osób, związanych z Enea Astorią. Wspólnie odnieśliśmy ten sukces, jakim jest awans do ekstraklasy! Jednak co najważniejsze, nasza ekipa nie ma zamiaru się zatrzymywać i po zakończeniu świętowania awansu będziemy kontynuować dalszą pracę nad tym, aby stawać się jeszcze lepszą marką w przyszłości. Bo Asta to my!

 

Enea Astoria Bydgoszcz - FutureNet Śląsk Wrocław 86:77 (25:24, 24:15, 18:19, 19:19)

Enea Astoria: Nowakowski 19, Kukiełka 14, Frąckiewicz 13, Aleksandrowicz 11, Pochocki 9, Śpica 8, Grod 7, Dłuski 5, Szyttenholm 0

FutureNet Śląsk: Dziewa 20, Kulon 14, Musiał 12, Jakóbczyk 10, Jarmakowicz 9, Skibniewski 9, Tomczak 3, Michałek 0, Sasik 0

Stan rywalizacji: 3-0 i awans do ekstraklasy Enea Astorii Bydgoszcz