Na pięciu zatrzymał się nasz licznik kolejnych wygranych na parkietach Pekao S.A. 1 Ligi. Tym razem musieliśmy uznać wyższość naszego rywala. Enea Basket Poznań zasłużenie wygrał z nami 95:74, grając w dodatku bez Huberta Pabiana.

To musiało się tak skończyć. Skoro w całym meczu trafiliśmy zaledwie 6 z 27 prób z dystansu, a nasi środkowi z gry mieli tylko 1 na 7 w trakcie czterdziestu minut, to pokazuje to wyraźnie, że nie był to nasz dzień. Z taką dyspozycją nie ma co nawet marzyć o końcowym triumfie.

Pierwsza kwarta była bardzo wyrównana, ale pod jej koniec odskoczyliśmy rywalom na sześć punktów. Gospodarze odpowiedzieli jednak momentalnie. Za trzy trafił dobrze dysponowany tego dnia Jakub Andrzejewski, a na linii rzutów wolnych obie próby wykorzystał Brandon Randolph. Kolejna odsłona była już dla nas dużo gorsza.

W pewnym momencie zespół trenera Przemysława Szurka odskoczył nam na 10 punktów, po tym jak zza łuku przymierzył Patryk Pułkotycki. Ale po chwili było to już nawet 13 „oczek”, bo to samo uczynił Marcin Dymała. Pod koniec pierwszej połowy przypomniał o sobie jednak Filip Małgorzaciak. To właśnie jego trafienia spowodowały, że traciliśmy do gospodarzy już tylko cztery punkty (37:33).

I wtedy Enea Basket znów wykorzystał swoją bardzo silną broń, która nie zawsze w tym sezonie funkcjonuje jak należy, ale przeciwko nam wyglądało to bardzo dobrze. Mowa o rzutach z dystansu. My nie potrafiliśmy się wstrzelić w zasadzie przez całe starcie, ale poznaniacy byli w tym elemencie bardzo regularni.

Ostatecznie po dwudziestu minutach traciliśmy do rywali sześć punktów, a gdy krótko po powrocie z szatni zrobiło się tylko 48:47 (celna trójka Mateusza Kaszowskiego) wydawało się, że wreszcie łapiemy rytm. Ale niestety nic z tego. Bo choć przez pewien okres toczyliśmy wyrównany bój, to ostatnie fragmenty trzeciej kwarty rozegraliśmy bardzo źle, znów dając poznaniakom odskoczyć.

Od stanu po 61 za trzy trafiali Iwo Baganc i Patryk Pułkotycki, a nas nie było stać na odpowiedź. Przed czwartą częścią traciliśmy więc dziewięć punktów i losów spotkania w trakcie ostatnich dziesięciu minut już nie odwróciliśmy. Rywale bardzo szybko zbudowali sobie kilkunastopunktową przewagę, a po dwóch kolejnych trójkach Pułkotyckiego, powiększyli prowadzenie do ponad 20 „oczek”.

Mimo że do końca pozostawało wówczas jeszcze ponad 6,5 minuty, to nie byliśmy w stanie zerwać się do ataku. Ostatecznie więc ponieśliśmy najwyższą w tym sezonie porażkę, grając bardzo słabe zawody. Szczególnie w końcówce. Skoro bowiem był moment, że tablica wyników wskazywała remis 61:61, to łatwo obliczyć, że od tego stanu rywale po prostu nas stłamsili, wygrywając ostatnie 11 minut aż 34:13…

Enea Basket Poznań – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 95:74 (20:21, 24:17, 26:23, 25:13)

Enea Basket: Wojciech Fraś 16 (10 zb.), Brandon Randolph 15, Marcin Dymała 11, Iwo Baganc 3, Patryk Stankowski 3 - Patryk Pułkotycki 19, Jakub Andrzejewski 14, Jan Nowicki 12, Mateusz Kulis 2, Jan Jakubiak 0.

Enea Abramczyk Astoria: Filip Małgorzaciak 18, Damian Jeszke 11, Filip Zegzuła 6 (11 as.), Szymon Kiwilsza 5, Jakub Ulczyński 3 - Mateusz Kaszowski 18, Kacper Burczyk 5, Piotr Śmigielski 4, Piotr Wińkowski 4, Jakub Stupnicki 0.