Pomimo licznych osłabień, po cichu liczyliśmy, że czarno-czerwoni podwójnie zmotywują się na najbliższy mecz i zawalczą w niedzielę o zwycięstwo. Mało kto spodziewał się jednak, że bydgoszczanie rozegrają tak dobre zawody i rozgromią GKS Tychy 99:75!

Napisać, że goście z Tychów nie mieli za dużo do powiedzenia w drugiej połowie niedzielnego meczu, to jak nic nie napisać. Bydgoszczanie po przerwie, całkowicie zdominowali mecz niesamowitą sekwencją zagrań, w których każda akcja była lepsza od poprzedniej. Ręce same składały się do oklasków podczas świetnych akcji Enea Astorii. Akcje te czynione były na wiele, różnych sposobów. Były momenty, w których GKS nie potrafił nawet w kontrolowany sposób przeprowadzać piłki na drugą stronę boiska, a piszemy tutaj o zawodnikach z przeszłością w ekstraklasie czy grających na solidnym poziomie w I lidze. Dla tych oczu, w zachwyt mógł wprawiać występ młodego Jakuba Kondraciuka, który zagrał season-high 23 minuty na 12 punktów. Grę „Asty” w największym stopniu ciągnął jednak do przodu Mateusz Fatz, który wielokrotnie kończył akcje z góry i operował w pomalowanym blisko perfekcji na 26 punktów przy 11/16 z gry i 7 zbiórek.

Pierwsza połowa już mogła w pewien sposób zadziwić fanów zgromadzonych w Artego Arenie. Goście grali skoncentrowani i widać było, że myślą wyłącznie o wygranej. Podopieczni Konrada Kaźmierczyka nie dawali jednak po sobie poznać, że grają w osłabieniu i ciągle dotrzymywali kroku ekipie GKS-u. Wynik cały czas oscylował w okolicach remisu i do przerwy przewaga gości wynosiła zaledwie 2 posiadania (39:34).

Po powrocie z szatni, losy meczu odmieniły się całkowicie i co najważniejsze to na korzyść „Asty”. Raz po raz wymuszaliśmy kolejne straty gości i wyprowadzaliśmy ataki. W tym właśnie świetny był w szczególności Patryk Gospodarek, a kolejne zawody dla drużyny rozgrywał Paweł Śpica. Jeśli do tego, dodaliśmy jeden z najlepszych występów w karierze Mateusza Fatza, doprowadziło to do sytuacji, w której po III kwarcie było już 69:54 dla gospodarzy.

Samo wygranie trzeciej kwarty różnicą 20 punktów robiło ogromne wrażenie, ale korzystając ze świetnej dyspozycji nie mieliśmy zamiaru na tym poprzestać. W ostatniej kwarcie dołożyliśmy kolejne 30 punktów do swojego dorobku, a w ciągu niecałych 4 minut gry na listę strzelców dopisał się też Kacper Przybylski! Ostatecznie wygraliśmy z GKS-em Tychy bagatela 99:75!

Często zdarza się, że dana drużyna zdobędzie w meczu 65 punktów i wygra dany mecz. W dniu dzisiejszym, taką właśnie zdobycz bydgoska Enea Astoria zaaplikowała w samej drugiej połowie. Co ciekawe, nie przeszkodziło w tym nawet zanotowanie przez nas dość sporej liczby 18 strat. Oprócz wspomnianych na początku Fatzie i Kondraciuku, mecze na dwucyfrową liczbę punktów mieli także Patryk Gospodarek (16 punktów, 6 asyst i 5 przechwytów), Adrian Barszczyk (14 punktów, 5/7 z gry i 5 asyst), oraz Paweł Śpica (12 punktów, 8 asyst i 6 zbiórek). W ekipie gości Dawid Słupiński miał 18 punktów w 20 minut, z kolei sfrustrowany Norbert Kulon poszedł w 13 asyst, 1 punkt i 1 faul techniczny.

Następny mecz koszykarze Enea Astorii rozegrają także w Artego Arenie. W sobotę 17 marca o godz. 17:00 będziemy podejmować Jamalex Polonię 1912 Leszno. Już dzisiaj gorąco zachęcamy kibiców do przyjścia na ten mecz i wsparcia czarno-czerwonych!

 

Enea Astoria Bydgoszcz - GKS Tychy 99:75 (15:20, 19:19, 35:15, 30:21)

Enea Astoria: Fatz 26, Gospodarek 16, Barszczyk 14, Kondraciuk 12, Śpica 12, Szyttenholm 7, Przybylski 5, Frąckiewicz 3, Korniiets 2, Bierwagen 2

GKS: Słupiński 18, Jankowski 14, Deja 13, Małgorzaciak 9, Kowalewski 7, Szymczak 7, Majka 4, Usendiah 2, Kulon 1, Zawadzki 0, Fenrych 0